Już 22 października 2022 r. Teatr Maska zaprosi na kolejny spektakl dla młodzieży i dorosłych. „Blaski i cienie”, gdyż o nich mowa, wyreżyserowane zostały przez Przemysława Jaszczaka, dyrektora artystycznego „Maski”. Reżyser w rozmowie, którą przeprowadził Mateusz Ciurkot, ujawnia nam szczegóły dotyczące tej realizacji.
Mateusz Ciurkot: Na dobry początek – czy mógłby pan zdradzić, o czym będzie premierowy spektakl „Blaski i cienie”?
Przemysław Jaszczak: „Blaski i cienie” to spektakl dla młodzieży od 13. roku życia i widzów dorosłych. Jest to opowieść, która na pierwszy rzut oka może się wydać banalna. Historia składa się z czterech aktów i każdy jest przyporządkowany innemu okresowi życia. Mamy więc dzieciństwo, czas dojrzewania, dorosłość i wreszcie starość. Do tego projektu zaprosiłem cztery dramaturżki, które napisały teksty ze swojej perspektywy: Magdalenę Mrozińską, Magdalenę Żarnecką, Katarzynę Matwiejczuk oraz Annę Złomańczuk. Ania jest naszą aktorką i będzie również grała w tym spektaklu. Każda z autorek wybrała swoim zdaniem najważniejsze momenty z danego okresu życia i rozpisała je w formie etiud. Spektakl nie ma więc klasycznej linii fabularnej, oparty jest raczej na chronologii występowania po sobie kolejnych etapów naszego życia. Jest to więc kolaż złożony z różnych scen i różnorodnych życiowych sytuacji.
MC: A czy w spektaklu zostaną wykorzystane lalki?
PJ: Tak, co więcej zrobimy wszystko, żeby to lalki były na pierwszym planie. Dlatego spektakl powstaje w konwencji, zwanej „czarnym teatrem”. Jest to forma, która polega na stworzeniu maksymalnej iluzji, że animowane przez aktorów lalki ożywają. Nie mamy co prawda parawanu, za którym ukryjemy aktorów, ale „schowamy” ich za kostiumem. Będziemy się starać, żeby w niektórych scenach aktorzy „zniknęli” przed wzrokiem widzów, dlatego cała niemal przestrzeń sceniczna będzie czarna. Aktorzy też w całości ubrani będą na czarno, włącznie z rękawiczkami i nakryciem głowy, podobnym do tego, jakie noszą pszczelarze, czyli z czarną siatką zasłaniającą twarz. Oczywiście nie rezygnujemy także z żywego planu, czyli bardziej klasycznej formy. Pojawią się również etiudy, w których aktorzy będą wchodzić w dialog lub inną interakcję z lalką. Dodatkowo w trakcie każdego spektaklu będzie z nami Marta Ożóg, czyli scenografka i kierowniczka naszej pracowni plastycznej, która podczas przedstawienia namaluje obraz. Każdorazowo powstanie inne dzieło, które nawiąże do tego, co będzie się działo na scenie.
MC: Do czego posłuży ten obraz?
PJ: Jest taki plan, aby obrazy były wystawiane na aukcjach i licytowane. Razem z widzami chcielibyśmy decydować, na co te środki zostaną przeznaczone. Celem jest, by pieniądze ze sprzedaży tego obrazu wspierały ratowanie innego życia. Taka jest akurat tematyka spektaklu, więc na pewno chcemy przekazać jakąś kwotę do schroniska albo do szpitala, domu dziecka czy domu spokojnej starości – i w taki sposób pełnić funkcję charytatywno-misyjną.
MC: Czyli takie dosyć innowacyjne podejście. Czy jest szansa na to, że doczekamy się podobnych akcji? Lub czy ten spektakl będzie jeszcze grany, nie tylko w październiku?
PJ: Tak, ten spektakl wchodzi do repertuaru i będzie grany częściej. Mam nadzieję, że przez kilka lat. Ciężko stwierdzić przed premierą, jak długi będzie żywot danego tytułu w repertuarze, ale na pewno nie jest to jednorazowe wydarzenie. Zakładamy, że będziemy z nim powracać. Oby jak najdłużej!
MC: A czego możemy się spodziewać, jeśli chodzi o klimat tej produkcji?
PJ: Razem ze dramaturżkami, które stworzyły scenariusz, staraliśmy się przeplatać te historie w taki sposób, aby chwilami one bawiły, momentami wzruszyły, może skłoniły do jakiejś refleksji, a czasami były po prostu najprostszą historią, jedną z wielu, jakie przeżywamy albo widzimy na co dzień. Zamysł jest taki, żeby nastroje – jak w życiu – były z sobą przemieszane; by dostarczyć widzom różnych emocji. Co do estetyki, myślę, że też będzie to bardzo ciekawe doświadczenie – z całą pewnością nieoczywiste.
MC: Nie istnieje zatem pewne zagrożenie, że za bardzo się to „wymiesza”? Czy nie pozostawi to zbyt wielkiego szoku u widza?
PJ: Nie, myślę, że nie. Spektakl, który tworzymy, jest z założenia ciepłą, pogodną propozycją repertuarową. Chcielibyśmy, żeby widz wyszedł z tego przedstawenia z uśmiechem i dobrą myślą. W żaden sposób nie chcemy szokować, raczej głosić radość życia.
MC: Spektakl powstał w oparciu o scenariusze czterech różnych scenarzystek. Mógłby pan zdradzić, co w związku z tym ujrzymy na scenie?
PJ: Jak wspomniałem, etiudy, które składają się na spektakl, nie stanowią części jakiejś jednej konkretnej historii. Są to dosyć ogólne, uniwersalne opowieści, np. w etiudzie o dzieciństwie zobaczymy pierwsze kroki stawiane przez dziecko albo pierwsze wypowiadane słowo. Potem pojawi się przedszkolny romans, w części o dorastaniu – bunt i poszukiwanie własnej drogi, a w dorosłości – poważny związek i dziecko. Bardzo typowe chwile, które zna każdy z nas. Sytuacje życiowe, pozornie banalne, które mają wpisane w siebie ulotne piękno zwykłych chwil. Mam nadzieję, że z zestawienia tych momentów wyniknie coś nieoczywistego. W każdym razie bardzo będziemy się starali, żeby spektakl mógł być odczytywany na różnych poziomach.
MC: A co z obsadą? Kto zagra w spektaklu?
PJ: Obsada składa się z czterech osób. W spektaklu zagra Anna Złomańczuk, Jadwiga Domka, Tomasz Kuliberda oraz Maciej Owczarek. Są to nasi etatowi aktorzy, których można też oglądać w innych projektach.
MC: A jak czuje się zespół podczas pracy nad spektaklem?
PJ: Ta realizacja jest inna od pozostałych, nietypowa, bo zazwyczaj reżyser przyjeżdża i urzeczywistnia swój własny pomysł od początku do końca. Tutaj jest tak, że nasza praca jest poniekąd kolektywna. Dużo rozmawiamy, wymyślamy, zbieramy też doświadczenia i interpretujemy je, więc jest to na pewno projekt, który bardzo nas angażuje. Oprócz zadań aktorskich pojawia się też ciągła potrzeba interpretacji i reinterpretacji tego spektaklu.
MC: Jak pan się czuje w trakcie pracy nad tym spektaklem?
PJ: To jest moje pierwsze przedstawienie dla dorosłego widza, więc jest to też dla mnie coś zupełnie nowego i innego. Pojawia się też kwestia ciągłych zmian w scenariuszu – nie mamy fabuły ani nawet gotowego zamkniętego scenariusza. Jest to dla mnie debiutanckie doświadczenie: pracować z niekompletnym tekstem, który również powstaje na próbach. Ale oczywiście, jak przy każdej produkcji, jest też duża ekscytacja i oczekiwanie na premierę.
MC: W takim razie jest na co czekać.
PJ: Dokładnie. A już dziś zapraszam Państwa serdecznie do obejrzenia spektaklu „Blaski i cienie” – projektu stworzonego zarówno dla młodzieży, jak i dorosłych. Myślę, że każdy z Państwa odnajdzie w nim coś dla siebie.