Żyjemy w czasach szybkiego postępu technologicznego i wygody. Wielu ludzi przyzwyczaiło się, że wszystko ma mieć perfekcyjny wygląd, zapach, wielkość, być świeżutkie i ma być tego DUŻO. Ale po co? Większość z tego i tak ląduje w koszu. Sami stawiamy na siebie wyrok postępując w ten sposób. W Polsce rocznie marnuje się około 9 mln ton żywności.
Ze względu na to jak współcześnie funkcjonują sklepy oraz restauracje, marnujemy mnóstwo produktów. Okazuje się, że to wszystko dlatego, że my konsumenci oczekujemy dużego wyboru, chcemy mieć w czym wybierać. Nawet wieczorami w marketach powystawiane są tony warzyw i owoców, które w zbyt wysokiej temperaturze szybciej gniją.
Każde osobne gospodarstwo domowe też produkuje indywidualną ilość odpadów spożywczych. Statystycznie każdy z nas wyrzuca do kosza nawet 235 kg jedzenia. W takiej sytuacji dobrym rozwiązaniem jest kompostownik. Zawsze to inny proces, który daje możliwość efektywniejszego wykorzystania jedzenia. Z kompostowników na otwartej przestrzeni korzystają różne zwierzęta. Osobiście nie raz spotkałam się z podjadaniem resztek przez ptaki lub jeże. Poza tym mając w posiadaniu psa zdecydowanie widać różnicę w tym zakresie. Tak jak w moim przypadku, przy większym psie nigdy nie marnuje się w domu chleba, makaronów czy mięsa. Oprócz tego mój pies sam wyjada z kompostownika lub potrafi nawet (jak chce zaszaleć) wykopać z ziemi cebulę i zjeść w całości. Przynajmniej on nie wie co znaczy "marnować jedzenie". To dowodzi, że zwierzęta są niezwykle pożyteczne.
Mamy teraz czas pandemii i ludzie podzielili się z tego co słyszymy na dwa typy - Ci, którzy wykorzystują pełniej wszystkie produkty spożywcze oraz tacy, którzy nakupili tony jedzenia z krótką datą ważności, więc co za tym idzie pełno jedzenia znów trafi do kosza. Na przykład takie zakupy, gdy pewna kobieta kupiła cały wózek jajek, samych jajek, których nie ma szans zjeść nawet cała rodzina zanim się zepsują. Taka panika wśród ludzi mogła być skutkiem traumy związanej z czasem wojennym, który pamiętają jeszcze starsze osoby. Da się to zrozumieć. Jednak większość ludzi po prostu nie przemyślała co kupić i w emocjach łapała, to co zmieściła w ręce. Obawa przed rzekomym zamknięciem sklepów i odcięciu dostępu do jedzenia zaowocowały zmarnowaniem zarówno pieniędzy, jak i jedzenia.
Miejmy nadzieję, że oswojenie się z tą sytuacją poskutkuje refleksją nad naszym funkcjonowaniem. Teraz, gdy spotkały nas ograniczenia zaczynamy dostrzegać jak bardzo przyzwyczailiśmy się do wygód, które nazywaliśmy do tej pory codziennością.