Jest graficzka, jest fabułka, jest muzyczka i klimacik. Czego więc chcieć więcej od gry 10/10. Z takim podejściem podchodzą w dzisiejszych czasach recenzenci gier wideo.
Jeszcze nie tak dawno uważano, że rola recenzenta to prestiż. Że jego zdanie ma znaczenie. Zauważyłem jednak tendencję do pisania hehe „RECENZJI” przez samozwańców, którym brakuje warsztatu, obiektywizmu oraz szerszej perspektywy. Przy czym jak się okazuje do pełni szczęścia wystarczy im wciskanie jednego przycisku kilkadziesiąt razy na minutę. Na szczęście nie każdy jest temu przychylny.
MI się podoba
Ostatnimi czasy recenzentów gier można określić w prosty sposób: „Gra jest bardzo dobra, bo MI się podoba”. Osoby zajmujące się oceną gier nie zwracają bowiem uwagi na słabe strony produkcji, wychwalają pod niebiosa „dzieła” zasługujące co najwyżej na 5/10. Często nie posiadają oni sensownych argumentów w swoich ocenach lub boją się/celowo zatajają negatywne aspekty gier. Patrząc na to, co obecnie serwują nam deweloperzy (Tak, to o Was Bethesda. Przeproście za Starfielda) smuci mnie, że chwali się to w imię współprac i pieniędzy.
Sama „recenzja” też jest obecnie pojęciem względnym, gdzie lepszą nazwą byłaby w większości przypadków „subiektywna opinia”. Właśnie w ten sposób gry takie jak Diablo 4 czy wspomniany wyżej Starfield stały się grami „wspaniałymi”, ”idealnymi”, <wstaw jakiekolwiek pozytywne określenie dobrej gry> mimo swojej śmiesznej jakości. Przekłamane, przekoloryzowane i pozbawione konstruktywnej krytyki recenzje stały się w ostatnim czasie naturalną praktyką.
Przeczytaj także: "Góra i okolice" wernisaż dra Mikołaja Birka
Zmierzch Ludologów
I wtedy pojawili się oni. Niczym Koń na białym rycerzu* wyłonili się Ludolodzy. Są nimi ludzie, dla których słabe gry rzeczywiście są słabe, a wspaniała graficzka i fabułka nie zamykają oczu na błędy, niecne zagrania deweloperów czy patologie zwane „GRAMI ROKU/DEKADY”.
Na początek jednak należy wspomnieć czym jest Ludologia. Zgodnie z definicją Słownika SJP jest ona „dziedziną nauk humanistycznych zajmującą się badaniem gier; groznawstwo”.
To właśnie badanie gier – a raczej rozkładanie ich na czynniki pierwsze pod względem gameplayu czy mechanik – sprawia, że Ludolodzy wyróżniają się na tle osób wypowiadających się o produktach gamedevu. Do grupy tej należą głównie streamerzy gamingowi bądź autorzy treści o tematyce gier na serwisie YouTube oraz osoby powiązane z ich społecznościami. Mogę więc śmiało powiedzieć, że są to ludzie zdający sobie sprawę / na czym to wszystko polega. Mottem tej stale rozwijającej się „gildii” jest „Ludologiczna ESSA” ponieważ zdemaskowanie złej gry przychodzi im z taką samą łatwością jak odebranie „maćkowi z czatu” prawa głosu na twitchowym czacie.
(W wielu kręgach streamerskich „maciek” to określenie użytkownika czatu transmisji na żywo, który 1. pisze głupoty 2. często wyzywa 3. nie posiada argumentów na swoje tezy. Nie kojarzyć z imieniem Maciek bądź Maciej.)
Przeczytaj także: Dzień kariery IT na WSIiZie
Twitter kontratakuje
Oczywiście zawsze znajdzie się ktoś, komu nie spodoba się burzenie naturalnego porządku. Odpowiedzią na Ludologię oraz rozpoczęcie procesu „budzenia” konsumentów stał się wybuch licznych wpisów i opinii na serwisie X (dawniej Twitter).
Wielu użytkowników będących samozwańczymi ekspertami stanowczo sprzeciwiło się procederowi szerzonemu przez Ludologów, zarzucając im budowanie zasięgów na kontrowersji czy bezpodstawnym hejcie. Według użytkowników Twittera jest to po prostu „plucie jadem”. Śmieszne jest to, że w praktyce sami stosują podobną praktykę, w końcu nic nie podbija zasięgów tak jak: „Ej patrzcie, jakiś wytatuowany wąsacz jedzie po naszej ulubionej grze”.
Znaczna liczba takich przypadków ogranicza się jednak do wrzucania wpisów, skrytykowania „hejterów” i zaniechania jakichkolwiek prób dialogu. Nieliczni „eksperci” decydują się na podjęcie debaty, co z reguły kończy się sprowadzeniem ich do przysłowiowego parteru. Jak się szybko okazało ciężko toczyć sensowne dyskusje z użytkownikami Twittera, ponieważ serwis ten jest wylęgarnią „płatków śniegu”.
Użytkownik Twittera po tym jak „Ludolodzy” niszczą dobrą atmosferę w świecie gamedevu.
Przyszłość Ludologii
Śmiało można stwierdzić, że coraz więcej osób zdejmuje „różowe okulary” i zaczyna widzieć rozgrywkę w innym świetle. Powoli dociera do nich, że „klikanie w gry kąkuterowe” to nie tylko rozrywka. Produkty te posiadają swoją głębię i moim zdaniem szanujący się gracz powinien zwracać uwagę nie tylko na to co jest na zewnątrz. Powinien odkrywać to co jest ukryte dla zwykłego „śmiertelnika” a raczej „niedzielnego gracza”.
Taka właśnie rola Ludolugów, których podejście mocno wpłynęło na środowisko gamingowe. A co sądzę o walce Ludologów z rojami pseudoakolitów wyznających zasadę „A mi się podoba”? Uważam to za ciekawą symbiozę, ponieważ zarówno jedna jak i druga grupa czerpie z tego korzyści w postaci budowanych zasięgów. Jedni zyskują widzów i „pożywkę” dla swojej widowni, drudzy natomiast wyświetlenia i budowanie kółeczka wzajemnej adoracji. Jak zakończy się ten konflikt? Czas pokaże.
------------------------------
*tytuł jednej z piosenek Nocnego Kochanka, którego utwory często przewijają się na transmisjach jednego z Ludologów.