Testy przeprowadza się w różnych dziedzinach przemysłu. Dla przykładu: firma kosmetyczna najpierw ustala, czy produkt nie podrażnia skóry bądź nie wywołuje efektów ubocznych. Oczywiście najpierw należy znaleźć obiekt testów. Tymi najczęściej są zwierzęta, i to nie tylko szczury bądź świnki morskie.
Testy przeprowadza się na wszelkiej maści ssakach, głównie na królikach, psach, kotach a nawet małpach. Jednak są to „ofiary” nie tylko przyszłych pomadek i kremów. Zwierzęta zostają również obiektami badań medycznych i wojskowych.
Testy przeprowadzone na zwierzętach nie są współczesnym wymysłem. Badania nad innymi niż człowiek stworzeniami przeprowadzano już w starożytności. Anatomią zwierząt interesował się wielki grecki myśliciel Arystoteles. Natomiast pierwszą wiwisekcję przeprowadził Erasistratos z Keos. Jednak to rzymskiego lekarza Galena ochrzczono mianem ojca badań nad zwierzętami. Udowodnił on istnienie krwi w naczyniach. Za pomocą wiwisekcji małp i świń tworzył obraz ludzkiej anatomii. Wiwisekcje w czasach nowożytnych nabrały waloru edukacyjnego, a nawet rozrywkowego. Publicznie prezentowano narządy wewnętrzne różnorodnych zwierząt. To właśnie w tym okresie angielski biolog William Harvey odkrył funkcje serca.
Jednak to w XX wieku doszło do dynamicznego rozwoju przemysłu farmaceutycznego
i kosmetycznego. Ponad milion zwierząt padło ofiarom testów różnych nowoodkrytych substancji. Jednak stworzenia te ucierpiały nie tylko w wyniku badań nad kosmetykami. Również wykorzystano liczne zwierzęta w celach wojskowych, bowiem w tym wieku doszło do najkrwawszego konfliktu zbrojnego w dziejach ludzkości – II Wojny Światowej.
Zwierzęta w służbie wojskowej
Najczęściej wykorzystywanym zwierzęciem był najlepszy czworonożny przyjaciel człowieka – pies. Rosjanie, dla przykładu, obkładali psy bombami z nietypowym zapalnikiem. Liczyli bowiem, że te wczołgają się pod czołg wroga. W ten sposób usuwał się zapalnik przytwierdzony na plecach, a pies z ładunkiem eksplodował. Zaniechano tych samobójczych misji, ponieważ psy nie kwapiły się, aby wbiec pod niemiecki czołg. Wracały z powrotem do Rosjan, w wyniku czego odniesiono wielkie straty. Innymi zwierzętami wykorzystanymi militarnie były ptaki, głównie gołębie. Utworzono nawet korpus gołębi, w celu przepływu informacji o powodzeniu operacji D-Day (Lądowanie w Normandii, czerwiec 1944r.). Wykorzystano je również do lokalizowania terenów skażonymi trującymi substancjami. Martwe ptaki oznaczały występowanie na terenie trujących gazów. Również zwierzęta wodne, takie jak delfiny, wykorzystano licznie do celów wojskowych, np. do wynajdowania podwodnych min.
Dużo brutalniej traktuje się (nawet po dziś dzień) świnie i różne naczelne. Te służą jako worki treningowe. Czasem wykorzystuje się je w celu sprawdzenia działania nowych substancji bojowych lub materiałów wybuchowych. Jeden z takich eksperymentów obrócił się przeciwko amerykańskim naukowcom. Testowano wtedy nietoperze bomby, w ramach Projektu X-Ray, który miały na celu spalenie licznych japońskich wiosek. Wybrano do tego specjalny gatunek nietoperzy. Podczas testów w 1943 r. jedna z klatek z nietoperzami została nieprawidłowo zamknięta i doszło do spalenia placówki badawczej. Nie był to główny powód zakończenia projektu. Prace szły zbyt wolno i Projekt X-Ray został zastąpiony Projektem Manhattan (bomba atomowa). Pomysłodawca bomb z nietoperza – Lytle Adams stwierdził, że jego projekt mógłby być tak samo skuteczny jak bomba atomowa, jednak bez jej straszliwych skutków. Ponoć wygłosił przy tym słowa: „Pomyślcie o tysiącach pożarów wybuchających jednocześnie w promieniu 60 kilometrów od każdej zrzuconej bomby. Japonia zostałaby zniszczona, ale przy bardzo małych stratach w ludziach.”
Dzisiejsze testy na zwierzętach
Dopiero rok 1959 przyniósł niemałą ulgę dla zwierząt. Dwóch brytyjskich zoologów –William Russell i Rex Burch, ogłosiło zasadę 3R. Pochodzi ona od angielskich słów Replacement (zastąpienie), Reduction (ograniczenie) i Refinement (udoskonalenie). Zasada ta ogranicza cierpienie i same testy na zwierzętach, jednak wciąż ich nie zakazuje. W Polsce i innych krajach Unii Europejskiej jest całkowity zakaz testowania kosmetyków na zwierzętach. Nadal można prowadzić testy mające na celu poprawę hodowli, zapobiegania chorób u zwierząt bądź roślin jak i ochrony środowiska naturalnego. Niestety są to tylko normy prawne obowiązujące na terenie UE. W dalszym ciągu wielkie firmy farmaceutyczne, prowadzące sprzedaż na skalę światową, wykonują testy swoich kosmetyków na zwierzętach, ale w ośrodkach poza europejskich. Tu tkwi cały haczyk.
Prowadząc sprzedaż na skalę międzynarodową, firma może pozwolić sobie na prowadzenie badań np. w Chinach. Jednocześnie sprzedają produkt tego samego gatunku w dowolnym kraju w UE, w tym w Polsce. Przez to, że badanie nie odbywa się na terenie objętym zakazem, na stronie oddziału firmy w kraju europejskim zawsze znajdziemy stwierdzenie: „Kosmetyk nie był testowany na zwierzętach”. Niestety, w ten sposób stajemy się ofiarami oszustwa.
Prawa dla zwierząt – jak o nie dbać?
Firma testuje np. tolerancje dla błony śluzowej oka. Do tego testu potrzebuje królika, bowiem nie posiada on gruczołów łzowych. Badacze wcierają substancję w oko zwierzęcia, a następnie zabezpieczają królika tak, aby ten nie mógł jej usunąć. Naukowcy w tym czasie obserwują zjawiska zachodzące w oku bezbronnego stworzenia. Do innego testu, tym razem na podrażnienie skóry, goli się zwierzę z sierści i okalecza (tutaj oprócz królików goszczą również psy i koty). Następnie podaje się preparat na ranę i obserwuje dalsze skutki. Zresztą, w innym teście nawet nie trzeba ranić zwierzęcia. Kosmetyk można podać w pokarmie, który spożywa obiekt badań. W ten sposób można sprawdzić toksyczność danego produktu. Czasem zwierzę jest również zabijane po krótkim czasie od wykonania testu. Sekcja wykazuje dokładne działanie preparatu. Są to tylko nieliczne przykłady badań wielkich koncernów farmaceutycznych, których produkty możemy znaleźć na półkach każdego sklepu.
Co właściwie daje nam jakikolwiek test na zwierzęciu? Niewiele – przede wszystkim nie mamy pewności, że ten sam produkt sprawdzony na jednym stworzeniu wywoła ten sam skutek na człowieku. Bezpieczeństwa wszelakich produktów są zatwierdzone dopiero, kiedy przez wiele lat goszczą na naszych półkach sklepowych i nie szkodzą ludziom. Co więcej, mamy wiele sprawdzonych już surowców, a na ich wyczerpanie nie możemy narzekać. Przez to badanie nowych surowców wytwarzanych chemicznie nie jest konieczne i służy bardziej w celach osiągnięcia wyższych zysków niskim kosztem niż faktycznie klientowi. Jest to spowodowane między innymi przez to, że substancje chemiczne tworzą nowe uczulenia. Co więcej istnieją nowe alternatywne metody badań polegające na np. podaniu nowego preparatu na kulturę tkanki symulującą tkankę ludzką.
Producenci nie poprzestaną badań na zwierzętach. Głównym argumentem jest to, że wszelkie alternatywne metody nie są jeszcze zatwierdzone przez władze ustawodawczą. Dodatkowo padają stwierdzenia, że to samo prawo wymaga od nich wyników badań przeprowadzonych na zwierzętach. Jednak jest to tylko alibi. Tak naprawdę nie ma w żadnej ustawie wzmianki o tym, że takie badanie jest wymagane, aby produkt mógł wejść do obiegu na rynek (chyba że to lek lub chemikalia). Jednocześnie nie mamy sprecyzowanych dokładnych metod jakimi dany środek ma zostać poddany, aby mógł się znaleźć w sprzedaży. Daje to producentom pewne przyzwolenie do eksperymentów na zwierzętach.
Walka z brutalnym traktowaniem zwierząt
Możemy jednak w znacznym stopniu sprzeciwić się takim eksperymentom. Wystarczy dokładnie sprawdzić informacje dotyczące badań prowadzonych przez firmę. Niestety nie wystarczy sprawdzić oficjalnej strony danej firmy, gdyż te korzystają z wcześniej wymienionego podstępu. Tutaj powinniśmy sięgnąć po spisy firm, które takich testów nie przeprowadzają. Z pomocą przychodzą nam zarejestrowane związki ochrony zwierząt. Dokonują one gruntownej analizy działań prowadzonych przez daną firmę w wszystkich placówkach na świecie. Takowe listy są regularnie aktualizowane i znajdują się na nich produkty, których skuteczności nie badano kosztem innego stworzenia.
Inną rzecz, jaką możemy zrobić, to nagłaśnianie problemu. Wątki tych i innych testów są masowo pomijane. W historii ludzkości znajdziemy liczne ofiary wśród przedstawicieli różnych gatunków istnień. Często też nie podchodzimy do tych tematów poważnie i je ignorujemy. Tłumaczymy się tym, że nie dotyczy nas to zjawisko, bo dzieje się daleko od nas. Niestety to żadna wymówka. To, że problemu nie widzimy, nie oznacza też, że go nie ma. Ignorując czyjeś cierpienie, jednocześnie niemo się na nie zgadzamy. Nie powinniśmy zgadzać się na krzywdę innych. Miliony zwierząt cierpią, tylko po to, abyś w przyszłości mógł użyć kolejnego kremu lub tuszu do rzęs. Przez to nie szanujemy zwierząt, które są elementem przyrody. A nie szanując przyrody – nie szanujemy siebie.