„DaKooka” to zespół, który nabrał popularności po tym, jak w zeszłym roku wypuścił swoją pierwszą płytę. W marcu mija rok od kiedy wydali pierwszy album „Radha”, którego nazwa pochodzi od imienia indyjskiego boga. Kulturą tego kraju pasjonuje się liderka grupy Kateryna Jeremenko. „DaKooKa” nie ma konkretnego stylu muzycznego, wykorzystują indie-rock, trip-pop, reggae oraz inne. Nazwa zespołu pochodzi od przezwiska Kasi „Kooka”. W tym roku zespół wydał drugą płytę „JEROŚ”. Od początku maja grupa wystąpiła już w krajach Bałtyckich, a 13 maja zaśpiewała dla rzeszowskiej publiczności.
INTRO: Ponownie wystąpiłaś w pubie chociaż ich nie lubisz. Jak ci się dzisiaj podobało i jak wrażenie po koncercie?
Kooka: Jeśli chodzi o tamte puby w Czerniowcach, to tak. Właśnie od tego typu wystąpień zaczynałam swoją karierę i śpiewałam tam z takim „tłem”, czyli ludzie nie zwracali na to, co, kto i o czym jest piosenka. Jeśli zaś chodzi o pub w Rzeszowie to jestem bardzo zadowolona. Kiedy mowa o moim specjalnym koncercie, to mi się wszystko podoba i wszystko lubię. Ludzie przyszli po to, aby posłuchać muzyki, a nie zjeść przekąskę i napić się piwa. Tak więc wszystko było ok. Zwłaszcza tutaj - w Rzeszowie - zawsze wszystko się udaje. Ludzie przychodzą, siadają i słuchają jakbym była na jakimś egzaminie (śmieje się). Było cicho, a ja właśnie lubię, kiedy ludzie chcą usłuszeć co mówię i chcę przekazać. Nie musiałam prosić, żeby ktoś ciszej robił kawę czy rozbijał lód na barze.
I: Niedawno byliście w krajach bałtyckich. Opowiedz jak tam było i jak zespół przeżywa takie przejazdy?
K: Wszystko było super. Ogólnie tam, gdzie są równe drogi i nie ma dziur, to mogę przespać całą podróż. Jeździliśmy własnym autem, a ja na tylnim siedzeniu sobie spałam.
I: Dlaczego nie zaprezentowaliście tam swojej nowej płyty?
K: Tak naprawdę zaprezentowaliśmy kilka utworów z tegorocznego albumu, być może nie wspomnialiśmy o tym podczas wystąpień. Wydaje mi się, że dla odbiorców z krajów bałtyckich wszystkie utwory były odkryciem, były nowe. Niewiele osób przyszło posłuchać nowej płyty naszego zespołu.
I: Utwór "Wychodź z wody suchym" związany jest z twoimi głębokimi przeżyciami. Możesz o tym opowiedzieć?
K: Tak, jest związany z moimi przeżyciami, ale to moja tajemnica.
I: Niektórzy artyści mówią, że śpiewają i piszą przede wszystkim dla siebie. Jak jest w twoim przypadku?
K: Na scenie bywa różnie, to zależy od mojego nastroju. Czasami dla siebie, czasami dla ludzi (śmieje się). Żaruję, oczywiście dla siebie, to moja muzyka i ja chcę, żeby najpierw mi się podobała. Nawet kiedy zdarzają się takie sytuacje, jak dzisiaj, kiedy to z gardłem miałam problem, to starałam się mieć wszystko pod kontrolą. Jednak nie byłam pewna siebie do ostaniago utworu, ponieważ byłam chora. Staram sie zawsze być lepsza, staram się wyglądać normalnie na scenie, sprawić, żeby mi samej się podobało i wtedy na pewno spodoba się też publiczności. Jeśli staram się podobać sobie, to oznacza, że sie rozwijam.
I: Niedawno, w maju, obchodziliście rocznicę wydania swojego pierwszego album "Radha". Jakie były oczekiwania w trakcie nagrywania tej płyty?
K: Nie oczekiwałam niczego. Gdybym coś oczekiwała, to by się spełniło. Mogłam pisać album marząc o spełnieniu jakichś marzeń: że stanę się popularna, trafię do ukraińskich TOP-ów, pojadę na festiwal... Jednak o niczym takim nie myślałam, a marzenia spełniły się samoczynnie. Jestem z tego powodu szczęśliwa.
I: Jutro czeka na was we Lwowie "Razomfest", tam też zaprezentujecie nową płytę. Czego oczekujecie od tego wystąpienia?
K: Oczywiście moja choroba może mieć wpływ na to wystąpienie. Oczekuję, że będzie dużo ludzi, którzy trochę wypiją i przez to będzie im wszystko jedno co gram (śmieje się). Żartuje, jasne, że chcę wyzdrowieć i dobrze zaśpiewać. Ale myślę, że będzie jak dziś. Będę się starać, wszyscy mnie zrozumieją i powiedzą: "Kooka, dobrze wystapiłaś, wszystko jest ok, nawet nie zauważyliśmy, że jesteś chora! Nie-nie-nie" (śmieje się).
Posłuchaj wywiadu w języku rosyjskim!
Zdjęcie: Natalia Filimoniuk