Najnowszy film Jana Komasy pt. „Sala samobójców. Hejter” to długo wyczekiwana produkcja. Złożyło się na to parę czynników. Przede wszystkim inny sukces reżysera, jakim było „Boże Ciało”, które miało okazję walczyć o Oscara. Znaczący jest również fakt, że najnowszy film to spin-off popularnej „Sali samobójców” z 2011 roku. Już w pierwszy weekend po premierze, „Hejtera” zobaczyło 143 tysiące widzów! Niestety, niedługo po tym obejrzenie filmu stało się niemożliwe, ponieważ z powodu pandemii koronawirusa zamknięto kina. Producenci postanowili udostępnić produkcję w sieci. Teraz, za równowartość kinowego biletu, możemy obejrzeć „Hejtera” na małym ekranie. Czy warto to zrobić?
Główną postacią w filmie jest Tomek Giemza, grany przez Macieja Musiałowskiego. Chłopak do niedawna studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim. Po tym jak dopuścił się plagiatu, zostaje wyrzucony z uczelni i zaczyna pracę w agencji PR-owej. Niestety, firma bardziej niż na kreowaniu wizerunku, skupia się na niszczeniu znanych osób na zlecenie. Zatrudnieni tam ludzie na co dzień wykonują tzw. „czarny PR”, polegający na manipulowaniu i szerzeniu hejtu w internecie.
Tomka poznajemy jako skromnego i niesamowicie ambitnego chłopaka z małej miejscowości. Aż trudno uwierzyć w to, że ktoś taki mógł dopuścić się plagiatu i zaczyna zawodowo zajmować się wyrządzaniem innym krzywdy. Sytuacja zmusza chłopaka do podjęcia dobrze płatnej pracy. Jeśli chce zostać w stolicy, musi zacząć zarabiać. Jednak ważniejsza od pieniędzy, jest dla niego pozycja społeczna. Tomek obcuje z zamożną rodziną Krasuckich. To przyjaciele sprzed lat, którzy kiedyś regularnie przyjeżdżali do niego, spędzić wakacje na wsi, a teraz przyczyniają się do finansowania jego studiów. Pozornie ich relacje pozostają przyjacielskie. Państwo Krasuccy są bardzo mili – chwalą chłopaka i zdrobniale nazywają go „Tomalą”. Pewnego wieczoru po wyjściu z sympatycznej kolacji, Tomkowi udaje się podsłuchać, co tak naprawdę sądzi o nim rodzina inteligentów ze stolicy. Okazuje się, że w ich oczach osoba, pochodząca ze wsi, to ktoś stojący niżej, ktoś, kto zawsze jedynie stara się dorównać, wypadając przy tym żenująco.
Skreślenie z listy studentów i zasłyszana opinia zmieniają chłopaka. Tomek postanawia za wszelką cenę pokazać swoją wartość i udowodnić, że pasuje do świata Krasuckich. Tym sposobem wikła się w coraz większą sieć kłamstw. W pewnym momencie obok wejścia do elity równie ważna staje się zemsta za poniżające traktowanie. Sprawianie przykrości, niszczenie innym życia i kariery jest w oczach Tomka czymś złym, jednak to nie zatrzymuje go, a wręcz napędza do działania. Każdy sukces sprawia, że główny bohater coraz odważniej dąży po swoje. To sytuacja poniekąd analogiczna do obserwowanej w filmie „Parasite”. Tam również każde dokonanie staje się motywacją i skłania do coraz śmielszych czynów. Zarówno oscarowy hit jak i „najnowszy Komasa”, pokazują siłę tworzonych przez ludzi hierarchii oraz, najtragiczniejsze z możliwych, skutki chęci wspięcia się po drabinie społecznej za wszelką cenę. Oba filmy ukazują też gorzką prawdę, że społeczeństwo często nie docenia nas, gdy jesteśmy prawdziwi, dobrzy i skromni, a chętniej wierzy w fałsz, zło i obłudę…
Ponadto „Hejter” przypomina o tym, o czym wszyscy już wiemy – internet ma ogromną moc i może stanowić zagrożenie. Film pokazuje, jak słowo napisane i zamieszczone w sieci, może mieć realny i destruktywny wpływ na otaczający nas świat rzeczywisty. Komasa nie daje widzom happy endu. Zostawia nas zmieszanych. Wielu pewnie zastanawia się „Czy to już naprawdę koniec? Czy nic dobrego już się nie wydarzy?” Film pokazuje, że życie nie zawsze jest sprawiedliwe, że nie zawsze zwycięża dobro. Z drugiej strony w finale obserwujemy sukces. Na twarzy kluczowego bohatera widzimy satysfakcję. Teraz to on ma szacunek i władzę. Jednak czy droga, jaką udało się do tego dojść pozwala na odczuwanie zadowolenia? Myślę, że tutaj odpowiedź jest jedna, ale do niej każdy musi dość indywidualnie.
„Hejter” to spin-off „Sali Samobójców” z 2011 roku. Oba filmy, wbrew temu, co sugeruje tytuł, nie mają ze sobą aż tak wiele wspólnego. Głównym łącznikiem jest postać Beaty Santorskiej – dla tych, którzy nie pamiętają – to grana przez Agatę Kuleszę mama Dominika z pierwszej części. Kolejnym podobieństwem są również wątki rozgrywane w wirtualnej rzeczywistości. Mimo że oba filmy poruszają temat silnego wpływu internetu na ludzkie życie, w „Hejterze” ważniejsze wydaje się być ukazanie podzielonego społeczeństwa. Film uświadamia, że ludzie wciąż sami dzielą się na równych i równiejszych. Zaskakujący może być również fakt, że zdjęcia do tej produkcji zamknięto pod koniec 2018 roku, a ukazane w filmie wydarzenia są niezwykle podobne do tego, co miało miejsce w Gdańsku w roku 2019. I choć to tragiczne, że pomysł reżysera okazał się proroczy, świadczy to o jego wielkiej świadomości.
„Hejter” nie jest tylko o hejcie, ale o tym, co w dzisiejszych czasach może otaczać lub stać się udziałem każdego z nas.
Gdzie obejrzeć film "Sala samobójców. Hejter"?
Zdjęcie: tvn24.pl