Żyjemy w czasach dziwnych. Dziwnych pod każdym względem. Najdziwniejsze jest to, że nie musimy ze sobą rozmawiać, żeby wiedzieć co u nas. Wszyscy się spieszą, nie mają czasu ze sobą porozmawiać, spotkać się. Czy rzeczywiście wystarczy nam Snapchat i Instagram lub Facebook, żeby być ze sobą w kontakcie?
Śmieszy fakt, że każdy ma czas, żeby nagrać Snapa, Insta Story, a nie ma go, gdy ktoś chce wyjść, chociaż na chwilę - przed klatkę. By po prostu porozmawiać, powiedzieć co u niego. Byliśmy mali. Wyjście z domu do piaskownicy wraz z grupą innych dzieci było chwilą beztroski, prawdziwym dziecięcym życiem. Każdy się spieszył, by zjeść obiad i móc biec na dwór. Bawić się ze swoimi kumplami, znajomymi czy też ziomkami - jak kto woli.
Żyjemy, by ŻYĆ w społeczeństwie, a nie, by mu się CHWALIĆ: ,,O cześć, właśnie wstałam(podziwiajcie to)”. Jest dobrze, kiedy są osoby, które oglądają, lajkują, żyją tym. Gorzej, gdy mamy problem, bo po wielu namowach na spotkanie, w końcu znajdujemy chwilę. Jeszcze gorzej, kiedy następuje ta ,,wymarzona” chwila - zasiadacie oboje i chcecie mówić, co u Was słychać, a odpowiedź na Wasze fascynujące opowiadanie z życia brzmi: ,,Wiem, widziałem”. Wtedy pojawia się chwila konsternacji, zakłopotania, bo nie wiadomo co teraz odpowiedzieć. Próbujesz kontynuować, jednak widać zniesmaczenie na twarzy ,,kumpla”.
W sumie nie musisz znać kogoś, by go ,,znać”. Patrzysz na hashtagi, widzisz lokalizację zrobionego zdjęcia, dodatkowo umieszczoną godzinę i wszystko wiesz. Czego chcieć więcej. Nic więcej nie potrzeba, by określić ,,co u Ciebie”. Czasem coś odpowiesz na DM’ie, żeby zachować jakiś ,,kontakt” z obserwatorami. To nie są znajomi. Nie ma co się oszukiwać. Znajomi wiedzą więcej niż to, na co pozwalasz szerszej liczbie obserwujących. Dodatkowo ze znajomymi się rozmawia(tak, jakby ktoś miał wątpliwości). Rozmowa potrafi być ciekawsza niż robienie zdjęć/wideo z każdej chwili, przeglądanie profili osób, które obserwujemy czy też dawanie serduszek poprzez podwójne kliknięcie na Instagramie. Czy jak damy serce tam, dostaniemy je w rzeczywistości? Nieco wątpliwa sprawa. Chociaż znam też przypadki osób, które skaczą z radości, gdy ktoś da im instagramowe serduszko, jakby co najmniej wyznał im miłość, ofiarował swoje ,,bycie aż po grób”.
Do czego to zmierza - nie wiem. Jednak liczę, że pewne rzeczy można sobie dzięki takim sytuacjom uświadomić. Nie jest ważne co mówi ,,szersza widownia” naszego życia. Ważne jest to, co uważają nasi naprawdę bliscy ludzie, z którymi przebywamy, stojąc lub siedząc obok, patrząc w oczy tym ludziom, widząc ich mimikę oraz gestykulację. Takie rzeczy mówią więcej. Jednak często o tym zapominamy, tworząc swój wirtualny image, poprzez chęć bycia popularnym. Owszem, można być popularnym(nie neguję), ale często się zapomina przez to o rzeczach ważniejszych, przy tym prawdziwych znajomych, rodzinie, bo przecież ,,nie mamy czasu”. Biegnij - jeśli chcesz z tym telefonem w ręce ,,cykając foty”, ale miej też trochę życia takiego, którego poza Tobą i Twoimi bliskimi nikt nie zobaczy. Będzie inaczej. Rozmowa zacznie nabierać większego zaciekawienia od strony naszego odbiorcy i nie będzie się kończyć na popularnym ,,Wiem, widziałem”. Możliwe, iż jeszcze bardziej się rozwinie i będzie o czym rozmawiać.
Źródło ilustracji: Unsplash.com