Niby tacy silni jesteśmy. Ura bura, król podwóra. Nic nam nie straszne – Ziemia jest nasza. Tysiące lat rozwoju, odkrycia, wynalazki, wygodne i dogodne życie. Internet, telewizja, mydełko fa. Zwłaszcza Chińczycy mądrzy tacy, mimo że komuniści. Mur mają duży, gospodarkę najlepiej rozwiniętą, naród skromny i pracujący, a i telefony coraz lepsze. I nietoperze na surowo żrą. Na przekór jakby.
Ja rozumiem, że każda kuchnia jakieś swoje dziwactwa ma. Jak ktoś nie Polak, to się w głowę puka, gdy słyszy i widzi, że flaki jemy. Nawet na wymioty mu się zbierze wtedy. Żołądki na deser, salceson na kolację i czernina do popicia, na lepsze trawienie. Ale riposta szybka się szykuje w głowie walecznego przedstawiciela plemienia Polan, że przecież tacy światowi Francuzi po winniczkach palce oblizują, a żabimi udkami odbija im się na każdym froncie. Biało-czerwona husaria uzupełni, że w Meksyku ze smakiem jedzą larwy jadowitych mrówek, w Korei piją wino z myszek (pewnie popijając kota w czterech smakach) a we Włoszech, w tej romantycznej Italii, z miłością i uczuciem wielkim kojarzonej, rybią spermę do makaronu bądź sałatek dodają. Ot, taka carbonara dla wymagających.
Jest jednak pewna różnica między wyżej wymienionymi specjałami a wspomnianym wcześniej, nieszczęsnym nietoperzem rodem z Chin. Ów zwierz na targu zakupiony był i na surowo zjedzony – jakby jakimś owocem był, czy coś. Pewnie miłości jego rodziców, w to wątpić nie wolno, bo nikomu się nieprawości nie zarzuca, nawet nietoperzom, no ale to tylko gra słowami, zabawa taka, a nie realne porównanie jabłka czy gruszki do mięsa stwora spotykanego u nas w jaskiniach. Szanujmy się. I po tego zwierza zjedzeniu jakiś chińczyk, jeden z wielu, bo ich wielu jest, poszedł w świat, nieświadom niczego, i pozarażał. Nie pasją, nie smakiem, ale wirusem. Winnym nie jest w sumie bardzo, bo pewnie nie wiedział był, że roznosi. Ale co zrobił, to jego. Być może to jedyna rzecz, która mu się naprawdę w życiu udała?
Pewnym jednak być nie można – nie dlatego, że chińczykowi nieudolność, nieporadność życiową zarzucam, ale z powodu teorii, jak to zwykle bywa, spiskowych. Bo o ile ta poruszana wcześniej, że ktoś nietoperza zjadł i cały świat zaraził, jakoś naukowo się broni, o tyle ta obwiniająca 5G, Billa Gatesa i chiński rząd takowego usprawiedliwienia nie ma. Nie wiadomo jednak jak to naprawdę tam było – plaga Boska, śmiertelna sieć telefoniczna, jeden z najbogatszych ludzi świata chcący przeludnioną ziemię uratować, broń biologiczna…A może to PiS specjalnie wirusa w Chinach uruchomił, żeby Andrzej Duda prezydentem dwa lata dłużej mógł być? I szczepionki z chipami przeforsują pod osłoną nocy! Szkoda, że nie z chipsami, bo wtedy do grupy testowej na ludziach jako pierwszy bym się zgłosił.
Zamiast zajmować się dbaniem o siebie i bliskich oraz pracą zdalną, aby gospodarka całkowicie nie padła, większość woli szukać genezy wirusa. Nie na to czas jednak, bo wiele ważniejszych rzeczy do roboty jest aniżeli przesyłanie wszystkim znajomym łańcuszków o tym, że brat córki brata ojca mojego męża, który w OSP służy, dowiedział się od ciotki matki, która ma znajomego w ministerstwie, że chmura pyłu znad Czarnobyla nadciąga i trzeba okna przymknąć oraz że jutro granice województwa zamykają i nikt z Polski B do Polski C bez paszportu Polsatu nie wyjedzie. Niektórym ta kwarantanna bardziej szkodzi niż sam koronawirus, na to wychodzi, bo znowu pędzą bezmyślnie za tłumem. Większość ma to do siebie, że złe decyzje podejmuje, dlatego też demokracji do ideału daleko tak jak do prawa i sprawiedliwości Prawu i Sprawiedliwości a do obywatelskości i koalicyjnej jedności Koalicji Obywatelskiej.
Na winnych szukanie i spiskowanie przyjdzie jeszcze czas. Najlepiej taki, kiedy dzieci wrócą do szkół, by niczego pożytecznego się nie nauczyć, studenci na uczelnie, aby za piłką pobiegać, pracujący do pracy, żeby ZUS miał za co żyć, bezrobotni do urzędu pracy, aby wniosek o zasiłek złożyć u niemiłej pani z okienka, a bezdomni na ulice i ławki w parkach, aby być przeganianym przez ochotniczą policję zwaną dla niepoznaki Strażą Miejską. Bo o ile ten świat zatruty był już dawno i nie podobał się nam nic a nic, o tyle teraz, kiedy trzeba siedzieć zamkniętym w czterech ścianach i znosić się wzajemnie, chcielibyśmy do niego wrócić i zaciągnąć się pysznym smogiem, bo przez te maseczki nawet spokojnie raka nie można się nabawić. Lepiej zająć się czymś pożytecznym w tym okresie trudnym niż na nowo koło wymyślać – Netflixa obejrzeć, muzyki posłuchać, z żoną porozmawiać. Te dwie pierwsze opcje najbardziej polecane, bo zdecydowanie bezpieczniejsze od trzeciej. Zresztą – trójcę to tylko Bóg lubi.
