Ktoś, kto dorastał w ciągłym kontakcie z cyberprzestrzenią jest w stanie zauważyć zmiany i dostrzec różnice jakie zaistniały pomiędzy Internetem sprzed dekady, a Internetem teraz. Nie oszukujmy się, współcześnie mamy do czynienia z całkowicie innym tworem, który nie przypomina tego, czym był kiedyś. Wszystko zostało zdominowane przez media społecznościowe, a ich wpływy można zauważyć gołym okiem.
Dominacja Facebooka, Twittera, Snapchata i Instagrama wypchała z przestrzeni internetowej fora internetowe, które jeszcze 10 lat temu cieszyły się popularnością wśród użytkowników Internetu. Obecnie już nie istnieją albo są martwe, a aktywność jest tam znikoma. Mniejsze serwisy i strony skupiające ludzi z przeróżnymi zainteresowaniami w jednym miejscu zostały wykupione przez większe firmy (np. LiveJournal wykupiony przez rosyjski SUP; Tumblr wykupiony przez Verizion). Mimo że te strony dalej istnieją i są dostępne, to po przejęciu przez inne firmy straciły miliony użytkowników i to w zaskakująco szybkim tempie. Wszystko przez narzucone z góry nowe zasady użytkowania. Chcąc zwiedzić i przeczytać portale sprzed dziesięciu lat, można się poczuć jak na spacerze po cmentarzysku.
Dominacja mediów społecznościowych
Facebook w ostatnich latach zyskał olbrzymią popularność nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Portal zgromadził w 2017 roku ponad 2 mld użytkowników, a liczba cały czas rośnie. Warto jednak wspomnieć, że ok 15% tworzonych nowych kont jest fejkowych. W Polsce, choć na początku się na to nie zapowiadało, Facebook stał się popularniejszy od portalu NaszaKlasa.pl, który teraz jest zamieszkiwany przez boty reklamowe i starszych użytkowników. Dlaczego Facebook stał się takim gigantem? Na świecie jest ponad 7 miliardów ludzi, a wraz z rozwijającymi się krajami coraz więcej osób ma dostęp do Internetu.
Facebook stał się najpopularniejszym narzędziem do utrzymywania kontaktu z innymi i do tworzenia mniejszych grup społecznych o podobnych zainteresowaniach. Od Facebooka wyszedł jeden z popularniejszych komunikatorów o nazwie Messenger, dzięki któremu można mieć stały kontakt z każdą osobą jaka jest na liście twoich przyjaciół. W innych krajach ten komunikator nie jest aż tak popularny, gdyż króluje inna, podobna aplikacja o nazwie WhatsApp. Kto teraz pamięta o sławnym 15 lat temu Gadu-Gadu czy AQQ? Komunikatory te dalej są dostępne oraz rozwijane, lecz do swojej popularności sprzed wielu lat już nigdy nie wrócą.
Z jednej strony jest wiele zalet, kiedy jeden portal skupia w sobie jak najwięcej użytkowników. Przede wszystkim należy wspomnieć o łatwości komunikacji. Chcąc z kimś porozmawiać, odległość nie jest już dla nas problemem. Z drugiej jednak strony, dominacja jednego portalu to także zagrożenia. Ciężko teraz jest o prawdziwą anonimowość. Korzystanie z tego portalu pod swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem staje się ryzykowne, gdyż trzeba dwa razy pomyśleć co się wypisuje na swojej tablicy lub w komentarzach. Tworzą się przez to bańki informacyjne. Ludzie dzielący podobne zainteresowania będą się wymieniali takimi samymi informacjami odcinając się od innych użytkowników dla własnej psychicznej wygody. Tworzenie się takich baniek staje się poważnym problemem w dobie Internetu, a to wszystko przez niewidzialne algorytmy, które powoli wpływają na nasz światopogląd.
Media społecznościowe, a głównie Twitter, stały się teraz polem bitwy w wojnie politycznej, która z telewizorów i gazet wdarła się w cyberprzestrzeń i towarzyszy nam teraz na każdym kroku. Początki Twittera były niewinne. Miał służyć przeciętnemu człowiekowi do wyrażania i wymieniania swoich krótkich myśli z innymi. Teraz też tak jest, lecz serwis został „zasypany” przez polityków, przedstawicieli firm, biznesmenów, organizacje i mnóstwo botów. Szaremu człowiekowi ciężko się w tym wszystkim odnaleźć. Nie jest to problem tylko serwisów społecznościowych, bo polityka wdziera się teraz w każdy zakamarek Internetu. Wystarczy tylko wejść w komentarze pod byle jakim artykułem, na obojętnie jakiej stronie – zawsze znajdzie się tam politykę. Nie oszczędzono nawet memów.
Memy kiedyś, a dzisiaj
Uważam, że ewolucję Internetu łatwo można przedstawić na przykładzie ewolucji memów, gdyż w podobny sposób się przeobrażały. Każdy, kto ma styczność z cyberprzestrzenią wie, co to jest mem, gdyż ciężko się z nimi nie spotkać. Zaczęło się od prześmiesznych obrazków, często tworzonych o podobnym schemacie. Niektórym memom daleko było od niewinności, lecz większość bywała niegroźna. Swoją popularnością cieszyły się nie tyle co schematy, ale też i hasła tekstowe powiązane z memem, które często były powielane w dyskusjach. Przykładem może być „It’s a trap!” z wczesnych lat pierwszej dekady XXI wieku lub jeszcze starszy „All Your Base Are Belong To Us”. Niezwykle popularne w późniejszym okresie stały się niedbale narysowane komiksy w najprostszym programie graficznym MS Paint, które zawierały różne śmieszne reakcje na określone sytuacje. Przykład przedstawiony poniżej (źródło: Internet).
Memy nie miały swoich autorów, większość z nich jest tworzona przez anonimowych użytkowników, na różnych stronach internetowych. Jednak w ostatnim czasie memy ze śmiesznych obrazków i haseł przeobraziły się w graficzne komentarze wydarzeń politycznych, kulturowych i społecznych zachowań oraz trendów. Memy pokazały, że potrafią stworzyć nowy, głównie negatywny stereotyp dla różnych grup społecznych. Przykładem jest przedstawienie małpy nosacza sundajskiego, który po zalaniu polskiej strony Internetu sprawił, że w małpie użytkownik nie widzi już zwierzęcia zamieszkującego wyspy Borneo, a typowego zakompleksionego, starszego Polaka płci męskiej o imieniu Janusz, charakteryzującego się najgorszymi cechami jakie można przypisać mieszkańcowi Polski.
W okresie kampanii wyborczych, czy to prezydenckich czy parlamentowych, można zauważyć, że memy przeobrażają się w tym czasie w broń polityczną i dzieje się tak nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Prezydent Duda, partia PiS, Donald Tusk, prezydent Komorowski, Wałęsa, premier Szydło, Morawiecki – można by wymieniać naprawdę sporo nazwisk. Wszyscy ci byli częścią popularnych memów i gdyby się wgłębić w ich analizę, można wysnuć wniosek, że memy przyczyniają się do wyników wyborczych. Ciekawym przykładem może być kreacja wizerunku Donalda Trumpa czy Hillary Clinton w ostatniej kampanii wyborczej na prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Blogerki, influencerki, streamerzy, vlogerzy
Rozwój Internetu nierozerwalnie łączy się ze wzrostem liczby osób, które chcą za pomocą Internetu wypromować siebie i w ten sposób zarabiać na życie. Obecnie możemy dostrzeć nowe, ciekawe „zawody”, w których niektórzy świetnie mogą się odnaleźć i dzięki temu zarobić spore pieniądze. Kilkanaście lat temu to zjawisko było naprawdę rzadkie, ale z powstaniem serwisu YouToube (rok założenia 2005) czy Twitcha (rok powstania 2011) zawody vlogera, streamera czy youtubera stały się jak najbardziej realne i z roku na rok ich działalność cieszy się dużą popularnością. Popularne blogerki przeobraziły się w influencerki. Jessica Mercedes to przykład dziewczyny, która zakładając bloga dekadę temu stała się tak popularna, że została pomysłodawczynią i właścicielką dwóch marek w świecie mody. Z odrobiną dedykacji oraz umiejętnością prezentowała siebie i swoich pomysłów, Internet stał się narzędziem dla zwykłego człowieka, który jest w stanie przeobrazić go w celebrytę.
Podsumowując, Internet dynamicznie się zmienia. Nastąpiła dominacja niektórych portali społecznościowych i komunikatorów, za pomocą których można już rejestrować się prawie wszędzie. Mniejsze portale wygasły, a ludzie wyemigrowali tam, gdzie występują olbrzymie skupiska użytkowników. Memy teraz docierają do niemal każdego i zaczęły w sobie posiadać ukryte przesłania i komentarze. Nadano im nowy cel w cyberprzestrzeni. Rozwój Internetu przyniósł też ze sobą okazję na wypromowanie samego siebie, lecz jest też przyczyną zalewania stron zawartością o bardzo słabej jakości. Internet przypomina teraz jeden wielki śmietnik, mimo że wszystko wydaje się być pod ręką, w jednym miejscu. Być może tak było zawsze i teraz jest to bardziej zauważalne z powodu rozwoju i większej liczby użytkowników. Ciężko pozbyć się wrażenia, że jeszcze 10 lat temu, kiedy użytkownicy byli rozproszeni po różnych zakątkach sieci, nie panował aż taki chaos i bałagan jaki jest teraz, a ma on coraz większy wpływ na nasze życie i podejmowane decyzje.