Centrum Rzeszowa, samo południe. Stoję przed nieoczywistym budynkiem, który zawsze pozostawał dla mnie niezauważalny – takim jest też teraz dla wszystkich mijających mnie przechodniów. „BWA? Co to jest BWA?”, dźwięczą mi w uszach pytania znajomych, gdy mówiłam, gdzie idę. Nie rozumiem, dlaczego tak niewiele wiemy o tym, co jest ukryte za przeszklonymi drzwiami. Głęboki wdech i ruszam w stronę wejścia – do jednego z najbardziej niezwykłych miejsc w Rzeszowie.
- BWA to są dwie duże sale wystawowe, na których prezentujemy na bieżąco czasowe wystawy, które się zmieniają dość często – praktycznie co miesiąc są dwie nowe. Jest to również siedziba dwóch związków twórczych, które w Rzeszowie działają, tj. Związek Polskich Artystów Plastyków Okręg Rzeszowski oraz Związek Polskich Artystów Malarzy i Grafików oddział w Rzeszowie - mówi pan Piotr Rędziniak, niedawno wybrany dyrektor BWA, od wielu lat jednak związany z tą instytucją. To właśnie on opowiada mi o tym miejscu – zarówno o budynku, jak i o tym, co kryje się za jego murami. Wbrew pozorom, nie jest to oczywiste. Biuro Wystaw Artystycznych w Rzeszowie – Dom Sztuki, siedziba dwóch związków artystycznych, kawiarnia, pracownie twórcze, galeria sprzedaży dzieł sztuki... I to wszystko ukryte w murach Synagogi Nowomiejskiej. Jak to w ogóle możliwe?
Zawiłe losy
To miejsce jest przesiąknięte historią. Choć pięknie odnowione, to czuć w nim coś, co trudno ocenić słowami. Czy przypadkiem nie słychać rabina odczytującego Torę? Czy w uszach nie dźwięczą ciche modlitwy z czasów wojny błagające o ocalenie? A może to już współczesność i to, co mnie otacza, to ta osławiona i mityczna wena, która od wieków towarzyszy artystom? Po odpowiedzi na te pytania sięgam do książki, podarowanej mi przez dyrektora. Publikacja została wydana z okazji 50-tego jubileuszu Biura Wystaw Artystycznych i jest pełna nie tylko unikatowych zdjęć, ale też historii, której na próżno szukać w internecie. Bo jak zrozumieć to, że Synagoga nosi przydomek Nowomiejskiej, skoro współczesna dzielnica Nowego Miasta znajduje się tak daleko od bożnicy? Dlaczego ten budynek w ogóle powstał? I dlaczego teraz jest siedzibą BWA?
Celem galerii nie jest jedynie pokazywanie dzieł sztuki, ale głównie organizacja życia kulturalnego środowiska plastycznego.
("50 lat BWA w Rzeszowie", 2012)
Badacze nie są zgodni co do czasu budowy tej bożnicy. Wszystkie teorie wskazują jednak na okolice XVII i XVIII wieku. Wiadomo jednak, że powstała za zezwoleniem Hieronima Augusta Lubomirskiego, który był ówczesnym właścicielem Rzeszowa - ale nie takiego, jakim go teraz znamy. Teren, na którym obecnie znajduje się synagoga, nie należał wtedy do Rzeszowa, lecz do przyległej miejscowości zwanej Nowym Miastem - stąd właśnie nazwa bożnicy.
Początek historycznych zawiłości tego budynku miał miejsce w XIX wieku - wtedy to obydwie rzeszowskie synagogi spłonęły i zdano sobie sprawę z ich wartości. Odbudowano je, lecz niedługo potem nadeszła II wojna światowa, która - tak okrutna wobec Żydów - nie mogła być obojętna na żydowski dom modlitwy. Wyposażenie synagogi zniszczono i rozkradziono, zaś w jej środku najpierw urządzono stajnię, a potem składy i magazyny.
Przepadły cenne, starożytne sprzęty obrzędowe, tak pieczołowicie przez Żydów przechowywane. Porozbijano olbrzymie, mosiężne świeczniki i żyrandole, arcydzieła sztuki, cenne srebrne oprawy Tory i inne, zabrano jako łup wojenny.
("50 lat BWA w Rzeszowie", 2012)
Dopiero po wojnie zdecydowano – nie bez wahań i oporów – o odbudowie tego miejsca i zmianie jego statusu z domu modlitwy na salę odczytowo-wystawową, zaś później przeznaczono na siedzibę Biura Wystaw Artystycznych. Do budynku dobudowano kolejną kondygnację, która - choć zwiększyła jego funkcjonalność - zniekształciła pierwotny wygląd synagogi. - Budynek jest własnością Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Krakowie. My go dzierżawimy na zasadzie bezpłatnego użyczenia: w zamian za to Państwo Polskie odbudowało go, remontowało i inwestowało w niego. Za wszystkie inwestycje, które Gmina Miasto Rzeszów tutaj robi, otrzymujemy przedłużenie dzierżawy - tłumaczy pan Rędziniak.
Otwartość na artystów
Gdy oglądam piękną, dużą salę mieszczącą się na piętrze i obrazy powieszone na ścianach, czuję się, jakbym przeszła do innego wymiaru. Jest niezwykle jasno i przytulnie, a jednocześnie dostojnie i tajemniczo. Ten budynek całym sobą opowiada swoją historię - przez każdego widzianą w inny sposób. Inauguracyjna wystawa odbyła się tutaj w listopadzie 1965 roku i nosiła tytuł „Jesienne konfrontacje”. Czym jednak Biuro Wystaw Artystycznych zajmuje się dzisiaj?
Galeria jest tym miejscem, które ma służyć artystom i ma służyć odbiorcom.
(Piotr Rędziniak)
Galeria jest miejscem, które ma służyć artystom i ma służyć odbiorcom
Dyrektor opowiada mi o działalności galerii z iskrą w oczach. Widzę, jak to miejsce wiele dla niego znaczy. Dowiaduję się, że galeria jako instytucja jest miejscem otwartym w wielu aspektach. Pierwszym z nich jest otwartość na sztukę. W BWA wystawiane dzieła nie należą do tylko jednego nurtu, podstawowym kryterium jest jakość. Przedstawiane są dzieła artystów seniorów, którzy preferują sztukę bardziej tradycyjną, ale galeria również pokazuje najnowsze tendencje w sztuce. Organizowane są wystawy indywidualne, ale również przeglądy i konkursy – w tym coroczny konkurs na całe Podkarpacie pod nazwą „Obraz – Grafika – Rysunek – Rzeźba Roku”. - Powróciliśmy też do wystawy, która inaugurowała działalność tej galerii, czyli „Jesienne konfrontacje”, które od 2007 roku odbyły się już cztery razy. W tym roku dźwigam zadanie, żeby ta impreza nie upadła i żeby odbyła się po raz piąty – wyjaśnia Rędziniak. Od kilku edycji konkurs ma znamienitych patronów: Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, władze miasta wraz z Prezydentem Rzeszowa oraz Marszałka Województwa Podkarpackiego.
W tych konkursach zazwyczaj tak jest, że startują młodzi artyści, bo oni chcą zaistnieć; ich nazwiska potem się coraz częściej słyszy.
(Piotr Rędziniak)
Powrót do pierwszej wystawy jest nie tylko podróżą w przeszłość. Jej celem jest pokazanie, przed wszystkim, najnowszych tendencji w malarstwie polskim. Dowiaduję się, że to jedyne tego rodzaju wydarzenia w tej części Polski i nierzadko jedyna okazja dla osób z Krakowa czy nawet z Lublina, aby zobaczyć wszystkie – również dopiero rodzące się – gwiazdy polskiego malarstwa.
Gdy piszę o wystawach i promowaniu artystów, nie mogę zapomnieć o wspomnianych już dwóch związkach twórczych mieszczących się w BWA: Okręgu Rzeszowskiego Związku Polskich Artystów Plastyków oraz Oddziału w Rzeszowie Związku Polskich Artystów Malarzy i Grafików. Pan Rędziniak wciąż powtarza, jak ważna jest obecność tych dwóch instytucji w życiu nie tylko BWA, ale i całego Rzeszowa. Opowiada o ścisłej współpracy, o wspólnych plenerach i dwóch ważnych dla niego wystawach: „Biennale ZPAP” i „Postawy ZPAMiG”. Mimochodem, z lekkim uśmiechem, wspomina, że ukradkiem marzy o połączeniu tych dwóch związków artystycznych.
Sztuka dla wszystkich
Wstyd się przyznać, do niedawna byłam jedną z tych osób, które miały dość niewielkie pojęcie o tym, czym jest Biuro Wystaw Artystycznych w Rzeszowie. Wciąż w myślach mam to jedyne wyjście tam na wystawę w ramach lekcji plastyki w gimnazjum – czyli strasznie dawno temu. Do BWA po raz drugi w życiu trafiłam po niemalże dekadzie w ramach – co bardzo zaskakujące – Social Media Czwartku. Co wspólnego ma Dom Sztuki z wykładem o mediach społecznościowych? Odpowiedź może być tylko jedna: Niezła Sztuka.
- Większość ludzi w mieście nie ma pojęcia, co to jest BWA. I dopiero trzeba tłumaczyć, że jest coś takiego jak galeria sztuki - nie, nie sprzedajemy tu ubrań ani hamburgerów!"
(Dominika Kobiałka)
Osławiona już kawiarnia mieści się na piętrze budynku. Wiedzie do niej wspaniała krata, która jest unikatem i pozostała po nieżyjącym już artyście Marianie Kruczku. W środku wita mnie jazz i uśmiechnięta kobieta za ladą. Wewnątrz kawiarni znajdują się unikatowe meble, zrobione przez artystę rzeźbiarza Józefa Zatheya – również już nieżyjącego. Ten wystrój nie został zmieniony od 1972 roku. Jak przystało na cafe pub zlokalizowany w galerii sztuki, na jednej ścianie wiszą ikony, zaś naprzeciwko nich jaskrawo-kolorowe obrazy przedstawiające niezidentyfikowane kształty. Co ciekawe, autorką i jednych, i drugich, jest ta sama malarka, Beata Olchowy.
Za ladą Niezłej Sztuki stoi Dominika Kobiałka. Już od początku uderza mnie jej energia i ciepło. Ma wiele na głowie, ale bez wahania zgadza się na rozmowę i od razu prosi, bym mówiła do niej po imieniu. Wydaje się idealnym dopełnieniem tego miejsca: energiczna i eteryczna; żywiołowa i artystyczna. Jej opowieść tylko potwierdza moje przypuszczenia.
Zobaczyłam to miejsce: piękny, zabytkowy budynek, galeria sztuki w środku i świetna powierzchnia, która stała odłogiem, ugorem, zupełnie niewykorzystana, ciemna, smutna i ponura. I pomyślałam z takim żalem: miejsce z takim potencjałem, stoi i marnieje. Powiedziałam Tomkowi: Bierzemy to i działamy! Będzie to orka na ugorze, ale myślę, że warto.
(Dominika Kobiałka)
Dominika opowiada mi o początkach Niezłej Sztuki; wszak sama kawiarnia od początku była częścią BWA. Piotr Rędziniak we wspomnianej już publikacji z okazji 50-lecia Biura Wystaw Artystycznych pisze o tym, że niekiedy stanowiła ona najważniejsze miejsce spotkań i kontaktów twórców. Przechodziła wielu najemców, aż w końcu właścicielem został Tomasz Drachus, związany ze środowiskiem muzycznym. To dzięki temu w kawiarni dokonała się rewolucja.
Ja się z tego cieszę, bo mamy tutaj wiele koncertów, różnych wieczorów, gdzie środowiska muzyczne i plastyczne mają okazję się spotkać.
(Piotr Rędziniak)
Warsztaty rysunku, ceramiki, pisania ikon? Niezła Sztuka. Koncerty młodych, ambitnych zespołów? Niezła Sztuka. Wernisaże, szkolenia, Social Media Czwartki? Niezła Sztuka. Sama przez ten rok nauczyłam się mnóstwa ciekawych rzeczy i mamy nadzieję, że to miejsce przetrwa, utrzyma się i że ludzie zaczną tu przychodzić częściej i gęściej; doceniać i korzystać z tego, co tutaj dla nich robimy - mówi Dominika.
Rewolucyjny nie jest jedynie fakt organizowania tak wielu wydarzeń. Nie ma dnia, by coś się tutaj nie działo, jednak sam koncert czy szkolenie nie jest tu najważniejsze. Najistotniejsze jest otoczenie, które – niby jest tylko tłem – a tak naprawdę gra pierwsze skrzypce. Największe wydarzenia organizowane przez Niezłą Sztukę odbywają się na dużej sali wystawowej. Tam – w obecności dzieł sztuki – można przeżywać i uczestniczyć w koncertach, warsztatach i we wszystkich innych wydarzeniach.
Pomyślałam, że kawę, herbatę, piwo ma każdy wszędzie i w takim miejscu trzeba dać ludziom coś więcej. Pomyślałam sobie, że to jest doskonałe miejsce, żeby dać ludziom strawę też dla ducha.
(Dominika Kobiałka)
Dominika zwraca uwagę na to, że wszystko razem da się połączyć: zarówno sztukę, jak i organizowane przez kawiarnię wydarzenia. Dyrektor Rędziniak mówi o tym, że chce, aby sztuka była otoczeniem i zwieńczeniem. I to jest chyba najlepsze podsumowanie, za którym idzie nie tylko współpraca z kawiarnią. Dyrektor opowiada z entuzjazmem o planach otwarcia galerii na różne środowiska. - Współczesny odbiorca jest bardzo wymagający i nie wystarcza mu samo oglądanie obrazów - zauważa. Dowiaduję się o niezwykłych planach, takich jak organizacja Dnia Dziecka czy pomysłach na przygotowanie wydarzenia dla starszych ludzi. - Chcę – tak jak nazwa tego budynku, „Dom sztuki” – żeby to był dom: miejsce spotkań różnych pokoleń, różnej wymiany, nie tylko tej artystycznej czy plastycznej.
Niezwykłość miejsca
Myślę sobie, że faktycznie czuję się tu jak w domu. Nie chcę stąd wyjść, ale wiem, że kiedyś będę musiała. Rozglądam się po raz kolejny po niezwykłej kawiarni; oglądam, jak wiele – niewiele – się tutaj dzieje, choć jest dopiero godzina trzynasta. Co chwilę dzwoni telefon Dominiki – ludzie dopytują się o najbliższe wydarzenia i warsztaty; malarka przyjechała zabrać swoje obrazy, bo już za chwilę na ścianach kawiarni mają zawisnąć kolejne. W tym wszystkim wciąż wisi jakaś niezrozumiała dla mnie energia. Czyżby... magia?
- Dla mnie to miejsce jest magiczne, bo każdy dzień tutaj jest inny. Codziennie spotykam się z innymi ludźmi, bardzo często widzę nowe wystawy, robię i oglądam nowe obrazy, nowe przedmioty sztuki i to mnie rozwija, bo cały czas jest coś innego. Nie przeżyłem chyba dwóch takich samych dni tutaj, a magia jest właśnie w tych spotkaniach z ludźmi - podpowiada Piotr Rędziniak.
Chcę - tak jak nazwa tego budynku, „Dom sztuki” – żeby to był dom: miejsce spotkań różnych pokoleń, różnej wymiany, nie tylko tej artystycznej czy plastycznej.
(Piotr Rędziniak)
- Dla mnie to miejsce ma magię w sobie - potwierdza Dominika - Ten budynek był zniszczony, zburzony po wojnie i mieszkańcy miasta to miejsce odbudowali; czyli to jest rodzaj miejsca z taką energią, która wynika z tego, że to miejsce potrafiło się podnieść z gruzów podnieść. Fakt, jaki to jest piękny budynek architektonicznie, to jest druga rzecz. A trzecia rzecz, że właśnie obecność sztuki – i to właśnie takiej sztuki, że można sobie oczy wypatrzeć! Ale przede wszystkim całą tę magię tworzą ludzie. Bo wiadomo, że sztuki wyższej nie odbiera byle kto.
Gdy wychodzę, wciąż świeci słońce, a ludzie wokół nadal biegają. Tylko jakby inaczej.
Zdjęcia: Dominika Piętak