Indie-rock to właśnie takie brzmienie najczęściej przypisują kijowskiemu zespołowi Vivienne Mort, chciaż tak naprawdę grupa nie utożsamia się z żadnym gatunkiem muzycznym. Liderka zespołu Daniela Zajuszkina mówi, że styl – to to samo co marynarka, której nie nosi się przez całe życie. Dlatego grupa bierze coś z każdego stylu, aby towrzyć nową muzykę. W kwietniu Vivienne Mort rozpoczęli nową trasę koncertową właśnie od Polski, gdzie zagrali trzy koncerty, w tym 4 kwietnia w Rzeszowie. Zaraz po koncercie INTRO porozmawiało z liderką zespołu - Daną.
INTRO: Dana, jakie wrażenie odniosłaś po koncercie? Udało się nawiązać przyjazny kontakt z publicznością? Wiem, że właśnie to próbujesz robić podczas każdego wystąpienia...
Dana Zajuszkina: Moim zdaniem udało się. Ten koncert pojawił się w naszej trasie nieoczekiwanie. Tak na prawdę, nie spodziewałam się nic dobrego dlatego, że to jest pub, a w pubach zazwyczaj ludzie piją i jest głośno. Zdziwiłam się więc, kiedy zobaczyłam ludzi, którzy siedzą sobie rzędami na krzesełkach, nawet herbaty sobie nie wzięli i po prostu szukają przyjaźni.
INTRO: Czy zauważyłaś, po trzech koncertach w Polsce, czym się różni publiczność polska od ukraińskiej?
Dana: Nie ma co ukrywać, dużo Ukraińców było na naszych koncertach w Polsce, ale, jeśli mówiąc o polskiej publiczności, to oni też bardzo ciekawie reagują. Ukraińcy w Polsce czują się nostalgicznie i to bardzo widać. Czasami nawet płakali. Po raz drugi jesteśmy w Polsce, tym razem trasa z trzech koncertów udała się i była bardziej duchowa. Byliśmy „more close”, więc nie baliśmy się być blisko z publicznścią.
INTRO: Czym przemieszczaliście się miedzy miastami w Polsce? Bardzo meczące są takie podróże?
Dana: Kiedy jesteśmy w trasie – podróżujemy Vivienno-mobilem to jest nasz bus. Mamy też dobrego kierowcę Dimę, który wymienił nam fotele na takie, które magą się rozkładać. Dlatego można zrelaksować się, wyspać i to jest nawet lepsze od pociągu. Zdecydowanie bardziej komfortowe, ponieważ możesz robić cokolwiek i kiedykolwiek zechcesz.
INTRO: Dlaczego tak mało koncertów zagraliście tym razem w Polsce? Dalej macie wystąpić we Lwowie...
Dana: Otrzymaliśmy tylko trzy propozycje od polskich organizatorów, a dalej musimy wracać na Ukrainę. Wyobrażasz sobie, jak to dziwnie wygląda, kiedy zaczynamy trasę prezentacyjną nowej płyty od innego kraju? Nawet dostaliśmy kilka listów z zapytaniami dlaczego tak jest. Wtedy zaczęli żartować odpowiadając, że to jest taka strategia, że niby wyjeżdżamy daleko i powoli wracamy. Natomiast tuż po koncertach otrzymaliśmy propozycje ponownie od Warszawy i Krakowa, więc wkrótce wrócimy tu.
INTRO: W jednym z wywiadów wspomniałaś o tym, że masz wyższe wykształcenie – jesteś dyrygentką. O czym marzyłaś w dzieciństwie? Akurat teraz śpiewasz.
Dana: Oczywiście, że chciałam kiedyś śpiewać. A to jest ciekawe. Myślę, że wszystkie dzieci kiedyś stały na krześle i marzyły o zawodzie aktora lub baleriny. Mnie akurat rodzice oddali na zajęcia z baletu, ale zaraz potem zabrali. Trzeba było decydować o tym, w jakim kierunku ruszyć, nawet kiedy masz pięć lat. Dlatego mnie bardziej ukierunkowali w muzyce. W każdym razie wszystkie historiie są bardzo podobne do siebie, ja bym nie zwracała na to bardzo uwagi. Generalnie rzadko się zdarza tak, że ktoś nieoczekiwanie dla siebie został tym, kim jest teraz. Zazwyczaj taki człowiek sam do tego dążył.
INTRO: Wasze trzy płyty były zapisane w formacie mini. Czy macie w planach nagrać pełny album?
Dana: Wydaje mi się, że mieliśmy jedną studyjną płytę. Ale myślę, że następny album będzie na pewno pełny. Ponieważ wszystkie te piosenki, które chcemy umieścić na tej płycie, nie są sprzeczne ze sobą. Wydaliśmy mini-płyty nie z powodu braku materiału, a wręcz przeciwnie - mamy tego materiału na następne trzy płyty. Jeśli mówić językiem krytyków muzycznych: mini-płyta – to jest planowany album i on nie może mieć dodatkowych utworów, które nie wiążą się z pozostałymi. Na przykład, jak w przypadku puzzli, kiedy je ułożyłeś, to nie możesz dodać więcej innych puzzli. W tym już jesteśmy doświadczeni i czujemy to, co pasuje.
Już wkrótce oglądajcie wywiad w formacie wideo na naszej stronie intro.media.
Fot: Andrii Litynskyi