Ostatnie miesiące to czas próby i wyzwań dla wielu przedsiębiorców próbujących przetrwać kryzys i wyjść z niego w miarę dobrej kondycji. W dobie drugiej fali koronawirusa i szeregu kolejnych restrykcji wprowadzonych przez rząd to zadanie staje się coraz trudniejsze do wykonania. W sobotę, 17.10 w całym kraju została zawieszona działalność basenów, aquaparków, siłowni i klubów fitness. To katastrofa dla całej branży. W ramach cyklu „Byliśmy wystraszeni, teraz jesteśmy wkurzeni”, o przeciwnościach związanych z tą nierówną walką rozmawiamy z Pauliną Majorek, trenerką personalną w jednym z tarnowskich klubów fitness.
Dawid Tracz: Kilka dni temu politycy podjęli decyzję o zamknięciu całej branży fitness. Co to dla ciebie oznacza?
Paulina Majorek: Siłownia to mój drugi dom, a moja praca jest moją pasją. O kolejnym “lockdownie” dowiedziałam się z social mediów. Z dnia na dzień, straciłam możliwość wykonywania swojej pracy, a przez to kontakt z moimi klientami został mocno ograniczony. Jest to zatrzymanie możliwości do dalszego rozwoju zarówno dla mnie, jak i dla nich, ponieważ zaczną odpuszczać. Dla niektórych, siłownia to jedyne miejsce, gdzie mogą się zmotywować do wysiłku fizycznego. Nie chodzi tu o słomiany zapał, ale o to, że drzwi naszej siłowni są zamknięte i nie wiadomo na jak długo. Motywacja, by walczyć ze swoimi słabościami ulatnia się. Klienci rezygnują, a to oznacza redukcję dochodu i tak naprawdę walkę o przetrwanie. Poza tym, brakuje mi mojej pracy. Zostałam odcięta od tego, co kocham najbardziej - od mojej pasji. Z jednej strony jest mi ciężko, ponieważ chciałabym dalej pomagać i motywować innych, ale z drugiej, z perspektywy matki dwójki dzieci, mam więcej czasu na poświęcenie się ich wychowaniu i rozwojowi.
D.T. Czym różni się aktualna sytuacja od pierwszego zamknięcia siłowni w marcu?
P.M. Wydaje mi się, że przez tego typu “przerwy” ludzie nauczyli się, jak sobie radzić w sytuacjach kryzysowych, zostając i trenując w swoich domach. Branża fitness na tym mocno traci. Oczywiście ćwiczenia w domu też przynoszą efekty, ale nie wszystkim i nie takie, jak na siłowni pod okiem profesjonalistów. Rosną obawy, a ilość sprzedawanych karnetów wyraźnie spada. Za pierwszym razem panowała wszechobecna panika, a w sklepach sportowych brakowało przyrządów i akcesoriów do ćwiczeń. Tym razem ludzie podchodzą do tego spokojniej i z większym dystansem oraz nadzieją, że siłownie wkrótce się otworzą.
D.T. Zarówno w strefach żółtych, jak i czerwonych nadal mogą odbywać się wydarzenia kulturalne z udziałem 25% publiczności, otwarte pozostają również kościoły i galerie handlowe. Dlaczego według ciebie właśnie na zamknięcie branży fitness zdecydował się rząd Morawieckiego?
P.M. Znalezienie odpowiedzi na to pytanie nie jest proste. Ludzie chorzy z reguły nie przychodzą na siłownię. Jeżeli dana osoba jest osłabiona, nie jest w stanie być aktywna fizycznie. Warto zauważyć, że od początku pandemii nie zanotowano ani jednego ogniska zakażeń wirusem Covid-19 na siłowniach. Zamknięcie klubów fitness nie przyczyni się w żaden sposób na zmniejszenie liczby nowych zakażeń. To nie my jesteśmy problemem. Przeciwnie, zmniejszy się odporność u ludzi, którym odebrano możliwość regularnego wysiłku. Uważam, że branża fitness odgrywa ważną, jak nie kluczową rolę w walce z koronawirusem. Przygotowywaliśmy społeczeństwo budując jego odporność, poprzez promocję regularnego wysiłku. Zamknięcie siłowni może doprowadzić do wielu problemów o naturze fizycznej i psychicznej u dużej części społeczeństwa.
D.T. Jak dotychczas wyglądał reżim sanitarny w centrach fitness? Czy według ciebie zdaliście egzamin?
P.M. Jak najbardziej! Standardy bezpieczeństwa epidemiologicznego były i są bardzo wysokie. Możliwość korzystania z siłowni jest uwarunkowana ilością osób znajdujących się w jej murach. Nie dopuszczamy do sytuacji, gdzie budynek jest zatłoczony. Teren klubu, w tym przebieralnie i prysznice, są odkażane kilka razy dziennie. Sale są często wietrzone, w recepcji obowiązuje nakaz noszenia maseczek. Wszędzie dostępne są płyny do dezynfekcji i ręczniki papierowe. Stanowiska są odkażane po każdorazowym użytku. Przypominamy klientom o zachowaniu odległości między sobą i częstej dezynfekcji rąk, a preferowaną formą płatności są przelewy i opłaty bezgotówkowe.
D.T. Według wirusologów, z epidemiologicznego punktu widzenia każde miejsce, gdzie odbywają się spotkania, wiąże się z ryzykiem i powinno zostać zamknięte. Jaka jest twoja opinia?
P.M. Po części zgadzam się z tą opinią. Rządzący jednak nie zdają sobie sprawy z tego, jak ważna dla wielu ludzi jest aktywność fizyczna. To dzięki niej zdobywamy odporność i poprawiamy nasze zdrowie. Uważają, że jesteśmy zbędni i niepotrzebni do funkcjonowania, dlatego uderzają w naszą branżę, zamiast tam, gdzie interwencja jest rzeczywiście potrzebna. Instytucje kościelne nie zostaną zamknięte, ponieważ rząd boi się reakcji Kościoła. Cmentarze prawdopodobnie pozostaną otwarte na Wszystkich Świętych, kiedy ludzie tłumnie pójdą wspominać i modlić się zmarłych. Wydarzenia kulturalne nadal się odbywają (choć z restrykcjami związanymi z liczbą osób), ruch transgraniczny został przywrócony, a lokale gastronomiczne mają mozliwość realizacji usług na wynos lub z dowozem. Salony fryzjerskie i kosmetyczne działają w reżimie sanitarnym, a hotele przyjmują gości. Organizacja imprez i spotkań dla 20 osób w swoim domu jest dozwolona. Szokującym jest również fakt, że rząd zmienia niesłychanie kontrowersyjne prawo aborcyjne w trakcie pandemii mając świadomość, że wywoła to liczne protesty na ulicach polskich miast. Obawiam się, że zupełnie nie ma w tym logiki, a politycy działają po omacku.
D.T. Obecna sytuacja to twardy orzech do zgryzienia dla rządu. Jakiego rozwiązania, twoim zdaniem, oczekuje społeczeństwo?
P.M. Gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania. Podam przykład racjonalnego rozwiązania z Wielkiej Brytanii. Tam rządzący również zmagają się z kolejną falą koronawirusa wprowadzając nowe restrykcje. Premier Anglii ogłosił system trzech “poziomów”, które mają odpowiadać sile zagrożenia w regionie. Siłownie mogą pozostać otwarte na obszarach objętych ograniczeniami poziomu trzeciego - czyli najwyższego w skali zagrożenia. Brytyjscy politycy rozumieją, że aktywność fizyczna jest jednym z mechanizmów radzenia sobie w lockdownie oraz bardzo potrzebnym “czasem dla siebie” dla każdego bywalca siłowni. Nasi politycy mieli wystarczająco dużo czasu na podpatrzenie sposobów walki z pandemią w inych krajach i przygotowanie się na kolejną falę. Niestety nie skorzystali z tej opcji, a my płacimy za to cenę.
D.T. Odstępując na moment od tematu koronawirusa, czym jest dla ciebie sport?
P.M. Po dwóch ciążach moja waga stanęła i nie chciała ruszyć mimo diet i ćwiczeń w domu. Nie jadłam, a wręcz obżerałam się, byle szybko, byle dużo. Było mi tak wygodnie, do momentu, w którym naprawdę zaczęłam czuć się źle nie tylko fizycznie, ale i mentalnie. W niczym dobrze nie wyglądałam, wstydziłam się własnego ciała. Stwierdziłam, że tak być nie może, że jeżeli nie zmienię czegoś w swoim życiu, będzie tylko gorzej. Ten impuls spowodował, że udałam się na siłownię, która do dziś jest ważną częścią mojego życia. Poprawiłam swoją kondycję, sylwetkę i sprawność a moja samoocena i jakość życia się podniosły. Lepiej radzę sobie z emocjami i stresem. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie jestem tylko matką, ale i kobietą. Od kiedy przeszłam swoją metamorfozę dzięki intensywnym wysiłkom na siłowni, moje ciało jest wysportowane a umysł silny i dobrze nastrojony.
D.T. W zdrowym ciele zdrowy duch?
P.M. Dokładnie! Sport ma niezaprzeczalnie pozytywny wpływ na zdrowie i równowagę psychiczną. Daje komfort emocjonalny i poprawia nastrój. Jest on najlepszym antydepresantem, gdyż wspomaga zwalczanie stanów lękowych, nerwicy i fobii. Rozluźnia, obniża poziom stresu, uczy cierpliwości i wytrwałości. Ponadto poprawia jakość snu i pomaga wykorzystać złą energię w dobry sposób.
Rozmawiał Dawid Tracz
Paulina Majorek - Trener Personalny i Instruktor Fitness
Instagram: @paula_fitness_motivation
Facebook: Paula Fitness Motivation