Wraz z nowym rokiem plany nowe mamy. Że schudniemy, to najczęściej, że lepsi będziemy dla zwierząt i ludzi, to rzadziej, że zrobimy w końcu coś pożytecznego dla tego świata, to w ogóle prawie. I pech chce, albo konstelacja gwiazd zła tak robi, że mało komu i rzadko kiedy sztuki te się udają. Może pora w czoło się popukać nieco?
Nie, plan zrzucenia paru kilu nie jest pozbawiony sensu. Da się zrobić, zaparcia tylko potrzeba i zmiany stylu życia na dłużej niż kilka dni nowego roku. Ale po co to planować akurat w sylwestrową noc? W noc, w którą większość zajada się do oporu, popijając niezbyt zdrowy prowiant winem marki wino, bo to wino musujące a nie szampan, Igristoje? Żeby sobie to czynienie trzydziestego pierwszego dniem rozpusty dla ciała wytłumaczyć chyba. Ale tak już się utarło – postanowienie musi być, i już, nomen omen, postanowione. A że większość, jak już coś postanowi, to chce, aby to pozytywne było, to kieruje się ku zmianom na lepsze. A że, ponownie, najbardziej ludziom ich wygląd i nadprogramowe fałdy ciążą, to efekt taki, że siłownie w pierwsze dni stycznia zamieniają się w sklepy przed świętami albo Lidl co poniedziałek i czwartek rano. I WSIiZ na weekendach.
Skoro o uczelni mowa, to postanowienie poprawy co do nauki też częste bywa. Nie na ostatni moment, regularnie, z wykładu na wykład i inne dziwactwa. Ci ambitniejsi zakładają, że w ogóle zaczną chodzić na wykłady, mając nadzieję, że pan da trzy, bo kojarzy z twarzy. Nadzieja matką głupich, ktoś kiedyś powiedział. Ale każda matka kocha swoje dzieci, zapomniał dodać. A miłość ci wszystko wybaczy, to nie pluszowy miś i nie tylko pusty tekst. A, no i w Zakopanem polewamy się szampanem, czy jakoś tak. To najbardziej sylwestrowe w sumie, więc najbardziej noworoczne za jednym zamachem. Ciekawe o jaki szampan chodzi? Taki prawdziwy, z Francji, z Szampanii, czy ten jedyny słuszny, ze wschodu, z Biedronki?
Lepszym ludziem będziem. Szanować innych, dobrze robić, tolerancyjni być po stokroć. Ogólniki takie, który każdy chce, ale gdy przychodzi co do czego, to jednak nie, bo za trudne i zbyt wymagające. Bo odezwać się do tego, do którego się od kilku lat tego nie robi wypadałoby, a to za dużo na dumę waszą i naszą. Więc przez kilka dni stycznia mrówek zabijać nie będziem, muchy zaczniem dokarmiać resztkami ze stołu, a pies, korzystając ze styczniowej dobroci dla zwierząt, bo w wigilijną noc mięsem parokrotnie we właścicieli rzucił, zje coś więcej niż karmę suchą i kość obgryzioną tak, że nawet szpiku w niej nie uświadczył. Nie do poznania będzie to społeczeństwo - wszyscy się zaliżą na śmierć, wewnątrz tłumiąc chęć obgadania stylizacji dawno niewidzianej znajomej, na którą przypadkiem wpadliśmy wychodząc na zimowy spacerek.
Gdyby się to nam spełniło wszystko, cośmy sobie założyli, to bylibyśmy jak te dziewczynki, które w strojach kąpielowych i wieczorowych jednej nocy występują. I mówią, że wojen na świecie nie chcą, żeby głodu nie było, bo to źle i niedobrze, że one mogą brzuchy wypełniać, a dzieci z Afryki nie i to niesprawiedliwość i niegodziwość. Szczęśliwi byśmy byli, tak jak one są uradowane, gdy składnie te dwa, trzy zdania odpowiedzi na pytanie wypowiedzą. Nieważne, że z kartki, powtarzane za innymi, dokładnie tak jak postanowienia - ważne, że na czasie, o czasie, w modzie i o głodzie. Tylko tam o głodzie poważnym na niepoważnie, a tu o poważnych założeniach o niepoważnej porze i ze słomianym zapałem. Ale podobno nie ważne co, ważne, żeby mówili. A na początku nowego roku o bycie na tapecie łatwo. Szkoda tylko, że tak łatwo ze ściany każdy odpada. Może klej kropelka nie skleił skleił?