Dlaczego mamy się dziś uczyć krytycznego myślenia? Bo jak wielu naukowców coraz głośniej dziś mówi – internet zmienia nasz mózg, nasze myślenie, a nawet przejmuje kontrolę nad naszym życiem. Brzmi strasznie? Poniżej tylko kilka argumentów, które pokazują jak ważne jest dziś samodzielne myślenie.
„Żenujący brak kultury Polaków. 28% z nich nie ma w domu ani jednego drzeworytu”, „To jest artykuł o szkodliwości Wi-Fi. Pokaż go antyszczepionkowcom: uwierzą i na zawsze znikną z internetu”, „Nauczyciele wzięli przykład z rolników. Zaostrzyli protest i rzucili związanych uczniów na tory” - to tytuły z portalu aszdziennik.pl, publikującego zmyślone newsy. Pokazałam kiedyś licealistom print screeny z prośbą o ocenę wiarygodności podobnych tytułów – nie zauważali w nich nic nieprawdopodobnego. Dlaczego? Czy z uwagi na to, że przyzwyczaili się już do nieustannych sensacji w mediach? Czy dlatego, że w tak olbrzymiej ilości informacji już nie radzą sobie z ich selekcją? Czy dlatego, że mają ulubione portale i wcale nie sprawdzają, czy są one wiarygodne? A może dlatego, że nie wiedzą jak to sprawdzić?
Skąd współczesny młody człowiek czerpie wiedzę o świecie? Wyniki eksperymentu #Bezsieci przeprowadzonego przez naukowców Katedry Mediów, Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej WSIiZ jednoznacznie pokazały, że głównym źródłem informacji jest dziś internet, a szczególnie media społecznościowe. Radio czy telewizja stanowią tzw. media tła – radio w samochodzie czy w poczekalni, telewizor włączony w pokoju gdzieś obok. Najczęściej sięgamy po treści, które „same” pojawiają się na naszym profilu w sieci. Niekiedy wystarczy, że jakąś informacją/zdjęciem/filmem podzielił się ktoś z naszych znajomych i klikamy w podesłany link. Innym razem to algorytm Facebooka proponuje nam jakąś informację, bo wcześniej „polubiliśmy” podobne treści. Zerkamy na zdjęcie, czytamy tytuł, czasami pierwszy akapit albo komentarze – rzadko cały artykuł, do końca. A wspomniany wcześniej aszdziennik.pl dopiero na końcu artykułu podaje informację: „To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone”. W ten sposób powstaje nasza „patchworkowa” wiedza o świecie – niezweryfikowana, niepogłębiona, nieprzemyślana. Na jej podstawie podejmiemy decyzje – jedne mniej ważne (np. na co iść do kina), inne niezwykle ważne (np. jakie wybrać studia, na kogo głosować w wyborach parlamentarnych). Podstawą zaś podejmowania racjonalnych decyzji w szybko zmieniającym się świecie, przepełnionym nadmiarem wyborów i informacji, jest właśnie krytyczne myślenie.
Czym jest krytyczne myślenie? To umiejętność oceny zjawisk i doświadczeń z wielu punktów widzenia, wybieranie z natłoku informacji istotnych i poddawanie ich ocenie, rozważanie argumentów za i przeciw, to w końcu wyciąganie wniosków i formułowanie opinii w oparciu o jasne i wiarygodne kryteria. Krytyczne myślenie nie jest czymś naturalnym – trzeba się go nauczyć. Człowiek musi wyrobić sobie nawyk logicznego myślenia. W codziennym życiu bowiem nasz umysł szuka „drogi na skróty”: mamy jakieś własne przekonania o świecie i wybieramy z informacji do nas docierających te, które je potwierdzają. Istnieje wiele barier tego typu myślenia, między innymi konformizm („większość tak uważa”), egocentryzm (czyli tendencja do przeceniania siebie i swoich poglądów) czy stereotypy. Krytyczne myślenie można kształtować już we wczesnym dzieciństwie. Kto ma to robić? Rodzice, nauczyciele? Oczywista wydaje się odpowiedź, że i ci i ci. Jak jest jednak w rzeczywistości? Czy rodzice i nauczyciele sami potrafią krytycznie myśleć? Na pewno bywa z tym różnie.
Medioznawca, Magdalena Szpunar w swojej książce „Imperializm kulturowy internetu” stwierdza, że „kultura cyfrowa poszerza nasz dostęp do informacji, ale w żaden sposób nie zwiększa możliwości ich przyswojenia”. Dlatego istotnym jest wpieranie szczególnie tzw. cyfrowych tubylców (digital natives, czyli osoby urodzone po roku 1990, które nie pamiętają już świata sprzed ery cyfrowej) w procesach selekcji informacji, określania ich ważności, wiarygodności. Z docieraniem do informacji młodzi ludzie nie mają dziś żadnego problemu – z ich oceną bywa już gorzej. Wspomniany wcześniej eksperyment #BezSieci pokazał, że dopiero po odłączeniu się od stale napływających do nas informacji z internetu dostrzegamy ich niewielką wartość. Uczestnicy badania w momencie włączenia sieci po tygodniu bycia „offline”, obserwowali napływ wielu powiadomień z komunikatorów i mediów społecznościowych i ze zdziwieniem stwierdzali, że nic ważnego ich nie ominęło. Co więcej - uznawali, że nie widzieli dotychczas, że zdecydowana większość tych informacji jest zupełnie nieważna.
Serwisy, portale, strony internetowe posiadają algorytmy analizujące nasze wybory, wyszukiwania i następnie wyświetlają nam podobne treści, co powoduje, że znajdujemy się w bańce informacyjnej. Potrzebna jest zatem nauka krytycznego odbioru docierających do nas informacji, by nie żyć w przekonaniu, że to co się nam wyświetla, albo co polecają nasi znajomi, to jedyna prawda. W sytuacji, gdy dane o nas są stale gromadzone i przetwarzane, często za naszą zgodą, warto uważnie analizować proponowane nam treści. W przeciwnym wypadku łatwo o manipulację – właśnie w momentach, gdy mamy o czymś zdecydować (od wyboru napoju energetycznego po głosowanie na konkretną osobę w wyborach parlamentarnych). W świecie online zdominowanym algorytmami bardzo łatwo o wykorzystanie osób, które nie potrafią racjonalnie selekcjonować informacji.
Czy ten nadmiar informacji może być pomocny w kształceniu, zdobywaniu wiedzy? I tak i nie. Jeśli internet stanowi tylko „podręczną pamięć”, w której można w każdej chwili sprawdzić jakąś informację, to może to doprowadzić do „cyfrowej demencji”, o której pisze niemiecki neurobiolog i psychiatra Manfred Spitzer. Stwierdza on, że „odciążanie pamięci dzięki wykorzystywaniu cyfrowych mediów lub chmury nie tylko prowadzi do mniej intensywnej pracy mózgu, lecz także zmniejsza gotowość do zapamiętywania tego, co dzieje się wokół nas”. W konsekwencji coraz mniej ćwiczymy swoją pamięć, a zatem także i mózg. Jeżeli zaś mózg nie jest ćwiczony i poddawany odpowiedniej stymulacji, to nie rozwija się.
Częste korzystanie z sieci wymaga od nas „podzielności uwagi”, która ze swej natury jest niepodzielna. W danym momencie możemy koncentrować się zaledwie na jednej rzeczy, a to, że potrafimy skupiać się na kilku sprawach jednocześnie oznaczy tylko, że potrafimy bardzo szybko przerzucać uwagę z jednego obiektu na drugi. Cyfrowi tubylcy znani są właśnie ze swojej wielozadaniowości (multitasking). Tymczasem najnowsze badania wskazują, że wykonywanie w tym samym czasie wielu zadań nie jest ani skuteczniejsze, ani szybsze, ani tym bardziej rozwijające.
Coraz częściej pojawiają się głosy ekspertów, że kluczowymi umiejętnościami w XXI wieku nie będą znajomość programowania czy języków obcych, ale kontrola własnego umysłu – umiejętność skupiania się, samodyscyplina, opanowanie lęku przed zmianą oparte na analitycznej selekcji i wykorzystaniu morza informacji. Takie umiejętności można zdobyć jedynie ucząc się krytycznego myślenia. To jedyny sposób na utrzymanie kontroli nad własnymi decyzjami i nad własnym życiem.