Fake news to przekleństwo naszych czasów. W morzu informacji coraz trudniej ocenić, które są wiarygodne. Mamy na to coraz mniej czasu, a najczęściej brakuje nam wiedzy i odruchu sprawdzania informacji, z których korzystamy.
Ponad połowa użytkowników social media deklaruje, ze wierzy w informacje znalezione w sieci. Wielu albo nie zdaje sobie sprawy z istnienia fake newsów, albo nie przywiązuje do tego wagi. A wypracowanie w sobie zwyczaju sprawdzania informacji, jest jedną z ważniejszych kompetencji, o które powinniśmy zadbać. Dlaczego? Ponieważ z całej informacyjnej fali, z którą codziennie mamy styczność, czerpiemy wiedzę i na tej podstawie budujemy nasz obraz świata.
Jak sprawić, żeby ten obraz był jak najbliższy rzeczywistości? Jak rozpoznać fake news i gdzie szukać wiarygodnych informacji? Zacznijmy od początku.
Skąd pochodzą treści?
Czytając jakąkolwiek informację w Internecie, w gazecie, słuchając radia czy telewizji, najczęściej skupiamy się na treści, nie zastanawiając się czy to prawda. Podświadomie traktujemy te wiadomości z pewną dozą naturalnego zaufania. Jak często zdarza nam się sprawdzić źródło?
Prawie nigdy. A to pierwsza rzecz, którą możemy zrobić, żeby zacząć weryfikować informacje. Sprawdzenie skąd pochodzi informacja nie zajmuje dużo czasu. Jeśli źródło wygląda podejrzanie lub w ogóle nie zostało podane, powinien nam się w głowie włączyć „alarm”. W Internecie źródłem informacji może być każdy i ma to swoje zalety, np. w czasie ważnych wydarzeń, o których szybko dowiaduje się wiele osób. Są jednak również spore wady tej wolności wypowiedzi.
Mało znana jest dziś historia Henryka Batuty, fikcyjnej postaci stworzonej ponad dekadę temu po to, by wprowadzić fałszywe hasło do Wikipedii. Sam opis postaci był bardzo rzeczywisty, a twórcy dołożyli starań, by uprawdopodobnić istnienie Batuty, wprowadzając informacje na jego temat do innych haseł dotyczących wydarzeń historycznych z przełomu XIX i XX w. Wtedy taka mistyfikacja była szokująca – po jej wykryciu wiele mediów pisało o fałszywym haśle i przypadkach publicznego powoływania się na nie. Dzisiaj preparowanych informacji jest znacznie więcej, są ludzie, którzy zarabiają na rozsiewaniu fake newsów. Nasza beztroska w przekazywaniu dalej niesprawdzonych informacji, ułatwia zadanie internetowym trollom.
Ile źródeł o tym pisze?
Newsy w sieci rozprzestrzeniają się bardzo szybko. Zwłaszcza te, które mają sensacyjny charakter. Jeżeli więc trafiamy na jakąś zaskakującą informację, warto sprawdzić kto jeszcze o niej pisał – czy np. odbiła się echem w mediach głównego nurtu. Oczywiście media też czasami dają się nabrać na fake newsy, ale jednak istnieje większe prawdopodobieństwo, że przed publikacją dziennikarz przynajmniej próbował sprawdzić informację. Jeśli więc dany news nie pojawia się w wielu przekazach, a jego źródła są trudne do zweryfikowania, to raczej ostrożnie powinniśmy używać przycisku „share”.
Ta zasada dotyczy zarówno tekstów, jak i ilustracji. Dostępne są bezpłatne narzędzia, które pozwalają weryfikować prawdziwość takich treści. W web.archive.org możemy sprawdzić historię strony internetowej – to jak wyglądała w przeszłości i jak długo jest archiwizowana. Images.google.pl pozwala nam zweryfikować czy zdjęcie faktycznie jest aktualne i dotyczy wydarzenia, które ilustruje. W podobny sposób możemy sprawdzać czas powstania video dzięki YouTube Data Viewer. Natomiast Trends.google.pl pozwala zobaczyć popularność szukanego hasła w określonym regionie, co bywa przydatne, gdy chcemy wiedzieć na ile rozpowszechnione jest dane zjawisko.
Fact-checking, czyli ile w tym prawdy?
Oprócz weryfikowania źródeł informacji, równie ważne jest sprawdzanie rzetelności cytowanych w informacji wypowiedzi. Fact-checking ma swoje korzenie w Stanach Zjednoczonych. Jednym z pierwszych portali, który zajmował się weryfikacją krążących informacji, był Snopes.com, założony w 1995 roku. Od tamtej pory powstało wiele podobnych serwisów, których twórcy i redaktorzy zajmują się sprawdzaniem prawdziwości wypowiedzi, zwłaszcza polityków, ale nie tylko.
Wśród najpopularniejszych portali fact-checkingowych warto wymienić Factcheck.org i Politifact.com. Również w Polsce powstają takie serwisy (polecam lekturę wpisów z Akademii Fact-checkingu), więc źródeł, w których możemy sprawdzić wiarygodność informacji jest coraz więcej i są coraz łatwiej dostępne. Zjawisko polegające na kontroli prawdziwości wypowiedzi publicznych stało się na tyle popularne, że 2 kwietnia ustanowiono Międzynarodowy Dzień Fact-checkingu.
Wśród ciekawych rozwiązań przeciwdziałających fake newsom, warto wspomnieć np. o Fake News Alert i B.S. Detector. To dwa narzędzia będące rozszerzeniami do przeglądarek, które ostrzegają użytkowników o tym, że mogli trafić na fałszywą informację. Podobnie działa stworzony przez Karana Singala Fake News Detector. Ciekawe zastosowanie ma też Hoaxy – wyszukiwarka pokazująca w jaki sposób dana informacja rozprzestrzenia się w Internecie i z jakimi innymi newsami jest powiązana.
Weryfikowanie informacji zatacza coraz szersze kręgi i buduje świadomość – to cieszy, ale jednocześnie świadczy o skali zjawiska i problemie powszechności fake newsów, z którymi mamy do czynienia.
Jak uniknąć filter bubble?
Filter bubble, czyli bańka informacyjna lub filtrująca to zjawisko, które opisał i nazwał w ten sposób Eli Pariser. Filter bubble, w uproszczeniu, wynika z personalizacji treści, które otrzymujemy korzystając z wyszukiwarek lub mediów społecznościowych. Algorytmy „uczą się” naszych zachowań, zainteresowań i na tej podstawie selekcjonują informacje, które są nam prezentowane.
Z jednej strony jest to rodzaj lekarstwa na zalew informacyjny, którego nie jesteśmy w stanie przetworzyć. Algorytm dostarcza nam to, co może być dla nas najbardziej interesujące. Z drugiej jednak strony, powstaje zjawisko Filter bubble, czyli korzystamy tylko z tych treści, które według algorytmu są dla nas najciekawsze. W ten sposób maszyna w pewnym sensie przejmuje kontrolę nad tym, co czytamy – zostajemy odseparowani do części informacji. Najprawdopodobniej jest to ta część, którą i tak byśmy zignorowali lub się z nią nie zgodzili – ale brak tych informacji wpływa na to jak postrzegamy rzeczywistość i zaburza nasze postrzeganie.
Czy da się zlikwidować problem filter bubble? Nie, ale da się w pewnym stopniu wychodzić poza własną bańkę informacyjną. To, że maszyny podpowiadają nam interesujące treści bywa przydatne i oszczędza czas. Jeżeli jednak chcemy poszerzyć swoje horyzonty, poszukać inspiracji, zweryfikować swój obraz świata – trzeba włożyć trochę wysiłku i np. skorzystać z ustawień zaawansowanego wyszukiwania w Google, „polubić” strony, które prezentują inne od naszych poglądy, czytać newsy z różnych źródeł.
Najważniejsza jest świadomość i samodzielne myślenie. Możemy wybrać wygodę, pozwalając żeby algorytmy decydowały za nas, a fake newsy budowały naszą rzeczywistość. Możemy też postawić na ciekawość świata i opieranie swoich poglądów na faktach. Wystarczy odrobina chęci, żeby mieć większy wpływ na to, co do nas dociera. Czy warto? To kwestia indywidualnej decyzji.