Wiele słyszy się o mitycznej wenie, jaką obdarzeni są artyści - to ona sprawia, że ich dzieła są wyjątkowe. Żaden zwykły śmiertelnik nie jest w stanie równać się geniuszowi artystów, a za tym wszystkim ma stać właśnie wena. Pożądana przez wszystkich, nieważne, co tworzą - pisarzy, malarzy, aktorów i muzyków... Bogini, która decyduje o wielkości dzieła. Tylko co, jeżeli to mityczne i upragnione natchnienie jest tylko narkotykowym albo alkoholowym ciągiem?
Jeden z najbardziej znanych współczesnych pisarzy, Stephen King, przyznaje, że w ogóle nie pamięta pisania i poprawiania jednej ze swoich powieści pt. Cujo. David Bowie, ikona muzyki XX. wieku, twierdził, że nie może przypomnieć sobie prawie niczego z nagrywania jednego ze swoich albumów, Station to Station. Muzycy, zwłaszcza rockowi, to jest szczególnie ciekawy temat, gdy spogląda się na nich pod kątem używek. Bycie nałogowcem jest przecież wpisane w ich hasło: sex, drugs and rock'n'roll. O tym, jak niebezpieczne jest uzależnienie od narkotyków, alkoholu i innych środków odurzających, nie trzeba przekonywać; pokonało one nie tylko ikony rocka takie jak Elvis Presley czy - na naszym podwórku - Ryszard Riedel.
W kulturze masowej nawet istnieje osobne określenie, Klub 27, które opisuje wszystkich znanych rockowych muzyków zmarłych w wieku 27 lat, takich jak Janis Joplin, Kurt Cobain czy Amy Winehouse - a przyczyny większości z tych śmierci należy szukać w używkach.
Z drugiej jednak strony, nie tylko rockowi artyści są dotknięci przez nałogi; przyczyniły się one też do śmierci popowych wokalistów, takich jak Whitney Houston czy Michael Jackson. Od seksu jeszcze nikt nie umarł, ktoś mógłby ponuro zażartować w tym momencie, ale to też nieprawda - ofiarą nie kto inny, jak legendarny Freddie Mercury.
Klub 27 – pośmiertna grupa wielkich muzyków
Wspomniany już przykład Kinga pokazuje, że nie tylko muzykom pomagają używki. Pisarze i poeci też mają swoje za uszami. Wśród znanych zagranicznych nazwisk: Ernest Hemingway, Charles Bukowski, Edgar Allan Poe... Zresztą, nie trzeba daleko szukać. O ciągach alkoholowych i narkotykowych Skamandrytów, których wiersze są w kanonie lektur, nie uczą w szkołach. Julian Tuwim czy Kazimierz Wierzyński nie wylewali za kołnierz; z alkoholem problem miał zarówno Konstanty Ildefons Gałczyński, jak i Bolesław Leśmian - a ten drugi potrafił dodatkowo wypalić 75 papierosów dziennie. Od seksu natomiast uzależniona z kolei była Zofia Nałkowska, chociaż najbardziej liberalne podejście do życia prezentował i tak Witkacy. Stanisław Ignacy Witkiewicz jest jedną z najbardziej barwnych postaci polskiej kultury - uchodził za alkoholika i narkomana wciąż będącego w ciągu. Witkacy nie był uzależniony od używek, lecz eksperymentował z nimi pod kontrolą lekarzy. Tak czy siak, substancje psychotropowe miały duży wpływ na jego twórczość.
13 rzeczy, które powinieneś wiedzieć o Kurcie Cobainie
Właśnie, Stanisław Ignacy Witkiewicz był nie tylko pisarzem i dramaturgiem; parał się również malarstwem i fotografią - przechodzimy więc gładko do artystów operujących obrazem - oni także lubują się w używkach. Najsłynniejszym z nich jest Van Gogh, który nadmiernie pijał popularny w swoich czasach absynt. Również bardzo znanym jest Andy Warhol, który z kolei zmagał się z uzależnieniem od tabletek odchudzających na bazie amfetaminy - łykał je codziennie. Alkohol zaś doprowadził do grobu Thomasa Kinkade'a i Jacksona Pollocka, malarzy współczesnych - pierwszy zapił się na śmierć, drugi zginął w wypadku samochodowym, gdy prowadził pijany.
Zresztą, aktorzy również mają na swoim koncie jazdy pod wpływem: Borys Szyc czy Daniel Olbrychski - oni publicznie przyznali się do swojego nałogu. Wśród celebrytów pełno jest nałogowców, ale wśród nich łatwo można znaleźć aktorów w pełnym tego słowa znaczeniu: na naszym polskim podwórku Marian Opania, Beata Tyszkiewicz czy stosunkowo niedawno zmarła Agnieszka Kotulanka; na zagranicznym sławy takie jak Brad Pitt, Mel Gibson, czy zmarła na wskutek przedawkowania leków Marilyn Monroe. Jaką jednak rolę używki odgrywały w ich życiu?
Sława malarza czy pisarza jest inna od sławy aktora czy muzyka.
Ci drudzy żyją na świeczniku, każdy ich ruch jest obserwowany - przez fanów i tabloidy - a ich branża jest specyficzna. Można by pokusić się o stwierdzenie, że ci pierwsi piją dla weny - ci drudzy, aby wytrzymać presję otoczenia. Choć czy pisarz, na którego kolejne książki czekają miliony ludzi, nie czuje presji? A jeśli tak, to w takim razie artystyczne ciągoty do używek niczym nie różnią się od ciągot zwykłych ludzi. Artystom zwyczajnie pozwala się na więcej, bo w społeczeństwie funkcjonuje mit, jakoby każdy twórca musiał być choć odrobinę szalony - a czymże jest szaleństwo, jak nie psychozą wyzwalaną przez używki...?