Loty w kosmos jeszcze nigdy nie były tak ekscytujące jak dziś, i to mimo że od pierwszego lądowania na Księżycu minęło ponad 50 lat. Z jednej strony mamy nostalgię za czasami wielkich misji Apollo, z drugiej zupełnie nową erę: wyścigu technologii, ambitnych planów eksploracyjnych i prywatnych rakiet, które startują niemal co tydzień.
Kiedyś rywalizowały USA i ZSRR. Dziś do gry dołączyły Chiny, a prywatne firmy jak SpaceX czy Blue Origin zaczynają odgrywać rolę, jakiej nikt wcześniej nie zakładał. W 2025 roku SpaceX planuje ponad 175 startów, co jest absolutnym rekordem. NASA szykuje powrót ludzi na Księżyc - misja Artemis III ma wystartować w 2026 roku i być pierwszym krokiem w kierunku stałej obecności człowieka poza Ziemią.
Ale dlaczego właściwie tak długo tam nie wracaliśmy? Odpowiedź jest prosta: koszty, polityka i technologia. Po sukcesie Apollo przyszedł czas, gdy Księżyc przestał być „modny”, a pieniądze przesunięto w inne kierunki, jak stacje orbitalne czy sondy planetarne.
Dziś Mars jest nowym marzeniem. NASA celuje w 2035 rok jako potencjalny moment pierwszej załogowej misji, a Chiny chcą sprowadzić próbki z Czerwonej Planety już w okolicach 2030. W tle misje asteroidowe, łaziki księżycowe, rozwój AI i robotyki w kosmosie.
I choć mówimy o postępie i współpracy, wciąż czuć napięcie. Chiny i Rosja testują technologie zdolne do niszczenia satelitów. USA odpowiadają rozwijaniem systemów obrony w przestrzeni. Mimo że kosmos miał łączyć, nadal jest areną strategicznych gier.
Jedno jest pewne: era „nudnego kosmosu” nigdy się nie zaczęła, a przed nami dekada, która może na nowo zdefiniować nasze miejsce w Układzie Słonecznym.
Przecztaj także: Rowery w mieście