„Ogień jest zaraźliwy! I jeśli my płoniemy, ty płoniesz razem z nami.” Jest to cytat z powieści Suzanne Collins „Kosogłos”. Słowa te idealnie odwzorowują naturę wojny. Wraz z upadkiem Polski, we wrześniu 1939 r. ogień zaczął trawić całą Europę. Kolejna była Finlandia, o której czytaliśmy już w poprzednim artykule cyklu „W pogoni za historią – II wojna światowa”. Jednak tamta walka leżała w interesie ZSRR. Nadeszła kolej na Rzeszę i jej sąsiada – Francję. Nadeszła kolej na operację Fall Gelb (Plan Żółty).
Francuzi mocno wierzyli w linię Maginota. Doświadczenia krwawych walk z poprzedniej wielkiej wojny mocno zapisały się w pamięci polityków i wojskowych tego państwa. Dlatego zainicjowano wzniesienie umocnień na wschodniej granicy kraju. Projekt pochłonął ogromne środki, jednak liczono, że w razie ewentualnej napaści, Francja z łatwością zatrzyma wroga. Dodatkowo wierzono, iż gospodarka III Rzeszy nie wytrzyma ogromnej produkcji zbrojeniowej.
Dostawy od strony morza były faktycznie odcięte, jednak ze strony sojuszników (ZSRR) napływały ogromne ilości niezbędnych surowców. Francuzi natomiast, w przeciwieństwie do Niemców, nie podejmowali w tym czasie większych inicjatyw.
Na początku stycznia 1940 r. pułkownik Charles de Gaulle, jeden z największych zwolenników rozbudowy sił pancernych we Francji, rozesłał memorandum do przedstawicieli władz. Dokument ten nosił tytuł „Narodziny siły mechanicznej” i powstał w oparciu o wnioski wysunięte na podstawie analizy przebiegu wojny Polski z Niemcami. Przestrzegał on przed siłą Blizkriegu. Żaden z 80 urzędników państwowych nie zareagował. Większość osób nawet nie chciała rozmyślać o nowym konflikcie, nie po wydarzeniach z I wojny światowej. Czas upływał. III Rzesza natomiast rosła w siłę.
10 maja 1940 r. Niemcy rozpoczęły swoją ofensywę na zachód. Luftwaffe (nazistowskie siły powietrzne) bez przeszkód wtargnęły w przestrzeń powietrzną Belgii, Holandii i Francji. Dzięki skutecznej taktyce i zastosowaniu samolotów najnowszej generacji, udało im się zbombardować liczne lotniska alianckie. Nie obyło się bez strat, jednak nie przeszkodziły one III Rzeszy w pełni zapanować na niebie. Dowództwo alianckie wydało rozkaz, aby wstrzymać się przed kontratakiem. Skupili swe siły na obronie i rozeznaniu. Ułatwiło to Niemcom wszelakie desanty, w tym jeden bardzo znaczący na Fort Eben-Emael. Był to stosunkowo śmiały ruch, gdyż Belgowie byli gotowi w każdej chwili wysadzić mosty, które opóźniłyby znacząco postępy natarć na lądzie. Dobra organizacja zapewniła nazistom sukces operacji.
Holendrzy poddali się już 14 maja, co wywołało zaskoczenie przywódców francuskich. Zdecydowali się oni zostawić najważniejsze jednostki na linii Magniota i wesprzeć Belgię w nadziei, że zatrzymają tym III Rzeszę. Doprowadziło to wprawdzie do kilku sukcesów, jednak Niemcy odpłacali się z nawiązką. Wystarczyły zaledwie dwa tygodnie, by linia frontu bezlitośnie przesunęła się na zachód. Taka była cena utraty przewagi w powietrzu. Luftwaffe z sukcesem wspierało siły lądowe, atakując również wycofujące się oddziały francusko-belgijskie. 26 maja zdecydowano się na ewakuację. Przywódca Luftwaffe, Hermann Göring postanowił złożyć Hitlerowi drobną obietnicę zniszczenia wszystkich sił alianckich z terenu owej ewakuacji – Dunkierki.
Obietnica Göringa obejmowała zaatakowanie punktów ewakuacji przy pomocy jedynie sił lotniczych. Z tego powodu Führer podjął decyzję o zaprzestaniu ofensywy lądowej. Liczył, że oszczędzi w ten sposób siły pancerne na dalsze ofensywy. Na terenie Francji przebywały wtedy liczne jednostki korpusu ekspedycyjnego z Wielkiej Brytanii. Dowództwo Royal Air Force (RAF) w momencie utraty ostatniego lotniska na kontynencie zdecydowało, że musi ewakuować swoich ludzi z powrotem na wyspy Brytyjskie. Ogłoszono wtedy rozpoczęcie Operacji Dynamo. Już w pierwszym dniu z powodzeniem ewakuowano ponad 70 tys. żołnierzy. Wszystko zawdzięczano mglistej pogodzie, która nie ułatwiała Niemcom nalotów.
27 maja skapitulowała również Belgia. Nic więc dziwnego, że kolejne siły alianckie były spychane nad wybrzeże. Zdecydowano się na rozszerzenie planu ewakuacji. Oprócz wojsk brytyjskich zabierano również ze sobą Francuzów i Belgów. Warunki atmosferyczne jak na złość zaczęły się poprawiać. Dlatego zwiększono siły, które były odpowiedzialne za osłanianie ewakuujących się oddziałów. Akcję osłaniali liczni brytyjscy marynarze i lotnicy, ale również i cywile, którzy zgłosili się na ochotników. Kutry rybackie, statki turystyczne, każdy okręt, który tylko nadawał się do załadunku, był na wagę złota. Polacy również dorzucili coś od siebie. W działaniach brał udział m. in. niszczyciel ORP Burza. Wielu oddało swe życie ratując w ten sposób przed niewolą i zagładą ok. 338 tys. żołnierzy z kontynentu. Operacja okazała się sukcesem. Wydarzenia te otrzymały swoją ekranizację. Christopher Nolan, reżyser kinowych hitów takich jak „Mroczny Rycerz” czy „Incepcja”, nakręcił film pt. „Dunkierka”. Całość scenerii mocno oddaje realia wojennego klimatu, a opowiedziane tam historie zaciekawią niejednego widza.
Gdy ewakuacja dobiegła końca nastał czerwiec. 4 dnia tego miesiąca przeprowadzono ostatnie działania kończące Operację Dynamo. Nazajutrz Niemcy wcieliły w życie kolejny etap kampanii fancuskiej, zwany Fall Rot (Plan Czerwony). Wedle tego planu rozpoczęto zmasowany atak pancerny, skierowany w południowe krańce Francji. Dwie grupy „Armia A” oraz „Armia B” nacierały z dwóch różnych kierunków, aby w efekcie całkowicie zetrzeć wszelką obronę, która zachowała się na terenie Francji. Całość została rozstrzygnięta 10 czerwca, kiedy Linia Magniota ostatecznie upadła. Jednak akty o zawieszeniu broni zostały podpisane dopiero 22 czerwca, kiedy to w Compiègne reprezentanci obu stron zdecydowali się na odpowiednie porozumienia. Otworzyło to tym samym dla Hitlera nową furtkę podboju. Nic już nie stało na przeszkodzie, aby uderzyć na kolejnego członka aliantów – Wielką Brytanię. O tym, jak przebiegła wojna o Anglię dowiemy się już w kolejnym artykule z cyklu „W pogoni za historią – II wojna światowa”. Do zobaczenia w przeszłości!