Nie każdy człowiek z talentem od razu odnajduje siebie, tworząc przy tym coś nowego i oryginalnego. Wykładowca tańca w Szkole Steet Life, a zarazem student Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania — Mykola Kobylianskyi opowiada o swojej drodze do tańca, stworzeniu własnego stylu oraz o tym, jak taniec może zmienić człowieka.
Liliia Bodnar: Istnieje takie uprzedzenie co do tancerzy, że nie są to zbyt mądrzy ludzie i oprócz tańczenia nic nie potrafią zrobić.
Mykola Kobylianskyi: Ja z takim uprzedzeniem ani nastawieniem nigdy w życiu nie spotkałem się osobiście. Uważam, że osoby, które tańczą, to otwarci ludzie, lecz w pierwszej kolejności odważni i szczerzy. Nie każdy może bez tremy stać na scenie i zatańczyć tak, jak chce. Myślę, że takie uprzedzenie nie tylko do tancerzy, ale też do innych ludzi rozprzestrzeniają tchórzliwe i zamknięte w sobie osoby. Moim zdaniem, taniec rozwija nie tylko ciało, ale też mózg. Tancerz zawsze myśli, bo starać się zapamiętać choreografię, to nie nauczyć się wiersza. Tutaj mózg pracuje dwa razy szybciej, poza tym musi sterować ciałem. Jeszcze trudniej jest umieć tańczyć tylko „w głowie” i komponować choreografię do muzyki.
LB: Co wpłynęło na twoją decyzję, że zająłeś się tańcem?
MK: Wszyscy w mojej rodzinie należą do osób twórczych, myślę więc, że taniec pojawił się w moim życiu nieprzypadkowo. Mimo że wcześniej uprawiałem piłkę nożną, to zawsze kochałem, i nadal kocham, muzykę oraz ruch. Jeszcze kiedy chodziłem do szkoły, nauczyciele angażowali mnie w taneczne przedstawienia. Wtedy nawet nie myślałem, że w przyszłości to właśnie taniec i choreografia będą moją pasją. W tym roku zainspirowałem się Chrisem Brownem (amerykański piosenkarz R&B). Postanowiłem, że spróbuje tańca i nie zawiodłem się. Czuję, że to jest to, co chcę robić.
LB: Jak wybierałeś styl na początku kariery?
MK: Na początku tańczyłem tak, jak pokazywali mi moi trenerzy: Alina i Vlad Korsunenki. Oni pracowali w Stanach Zjednoczonych, więc na początku tańczyliśmy głównie w stylu amerykańskim. Nasz zespół „Impuls” był pierwszym na Ukrainie, który tak tańczył. Jednak po jakimś czasie zacząłem jeździć na rozmaite warsztaty, uczyć się od różnych instruktorów oraz trenerów czerpiąc od nich to, co najbardziej mi się podobało. Tak powstał mój styl, z mieszanki wielu innych, ale we własnych interpretacjach. Nie mam jednego, konkretnego stylu i raczej nie będę mieć, bo podczas tańca staram się być oryginalny.
LB: Kiedyś przeczytałam, że aby nauczyć się tańczyć, potrzebne są tylko trampki i motywacja.
MK: Też tak uważam. Chociaż dość często obserwuję sytuacje, kiedy ludzie przychodzą na tańce po raz pierwszy. Niby mają trampki i motywację, ale podczas prób szybko rezygnują. Najprawdopodobniej wynika to z tego, że jeszcze nie do końca wiedzą, dlaczego i po co przyszli na salę treningową. Uważam, że jeżeli motywacja gdzieś umknęła, to każdy musi sam ją odszukać, bo narzucać komuś swoje zdanie czy metody motywacji, to nie zawsze jest dobre rozwiązanie.
LB: A ciebie co motywuje?
MK: To, że już umiem tańczyć i chcę być w tym coraz lepszy. Każdego dnia do sali treningowej przychodzi coraz więcej ludzi, którym podoba się to, co robię i to już jest motywacja. Kolejna rzecz to warsztaty. Kiedy biorę w nich udział, często wydaje mi się, że jestem na dość niskim poziomie i jest to dla mnie impuls do dalszej pracy. Cały czas próbuję dążyć do bycia najlepszym. Marzę o tym, aby ponownie pojechać na zawody do USA, ale już ze stworzonym przeze mnie zespołem. Także za motywację mogę potraktować pragnienie wygranej zawodów tanecznych na Podkarpaciu. To będzie motywacja dla mojej drużyny. Zobaczą, co potrafią, a tym samym zaczną więcej pracować.
LB: Co robisz, gdy motywacja niespodziewanie znika?
MK: Najczęściej oglądam filmy i słucham piosenek, które są związane z pozytywnymi momentami w moim życiu. Uwielbiam tańczyć do muzyki lirycznej. Może to być hip-hop czy r&b. Dzięki tym stylom budzą się we mnie niesamowite emocje i zaczynam to pokazywać w swojej choreografii, tym samym ponownie się motywuję.
LB: Prowadzenie zajęć tanecznych to jednak ciężki kawałek chleba, czy nie czujesz się zmęczony?
MK: Zdarzały się takie momenty, kiedy miałem dość wszystkiego, nic mi się nie chciało, pragnąłem rzucić wszystko. Miałem taką sytuację, że byłem bardzo zmęczony fizycznie, ale kiedy obejrzałem film – wszystko przeszło. Zainspirował mnie i dał mi motywację do dalszej pracy. Zawsze musi być złoty środek, jeśli nie chcesz wypalić się zawodowo, to lepiej zrobić sobie małe wakacje, podczas których odpocznie mózg i ciało, a zarazem będzie czas na tworzenie nowych choreografii.
LB: Osoby z Twojej grupy tanecznej to ludzie, którzy tańcem chcą zajmować się zawodowo czy tylko w wolnym czasie?
MK: Zajęcia odbywają się zarówno dla jednych, jak i dla drugich. Choć częściej przychodzą ludzie z entuzjazmem w oczach, którzy pragną nauczyć się tańczyć. Więc dwa dni w tygodniu są zajęcia dla osób w pewnym sensie doświadczonych. Natomiast są też zajęcia przeznaczone dla tych, którzy chcą po prostu przyjść i odpocząć od pracy, nauki czy też problemów.
LB: Jak tworzysz choreografię na zajęcia?
MK: Ciągle słucham muzyki i jest to część mojej inspiracji. Jedną piosenkę mogę słuchać w nieskończoność. Jeżeli tworzy się w mojej wyobraźni choreografia do niej, to tak jak już mówiłem, najpierw zaczynam tańczyć „w głowie”. Potem, bezpośrednio na zajęciach, razem z grupą uczymy się nowych kroków. Nie mam setek spisanych i rozrysowanych tańców, bo składam wszystko na bieżąco.
LB: Co uważasz za najtrudniejsze w prowadzeniu zajęć tanecznych?
MK: Dla mnie osobiście nie ma nic trudnego w prowadzeniu zajęć, chociaż czasami zdarzają się sytuacje, gdy trudno jest mi przekazać niezbędną informację. Patrząc na osoby z mojej grupy, to dla nich najtrudniejsze jest załapanie choreografii. Jednak to już moje zadanie, aby wszystko odpowiednio przekazać, stać nad ludźmi i każdy krok rozbierać na kawałki.
LB: Kiedyś amerykańska tancerka Twyla Tharp powiedziała: „Taniec jest jak napad na bank liczy się każda sekunda”. Сo sądzisz o tym?
MK: Ja to trochę odniosę do siebie. Dla mnie to sytuacja, gdy jesteś z zespołem na scenie, włącza się muzyka i nie ma możliwości, aby wrócić. Musisz iść do końca, czyli nawet jeśli zapomnisz jakąś część choreografii, nie warto schodzić ze sceny, tylko po prostu spojrzeć na swój zespół i tańczyć dalej.
LB: Czym byś się zajmował, jeśli nie zostałbyś tancerzem?
MK: Nieco wcześniej zajmowałem się didżejką, więc może teraz mógłbym do tego wrócić. Być może też otworzyłbym coś swojego, wspólnie z rodzicami, czy przyjaciółmi. Zdecydowanie nie chciałbym pracować w jakiejś profesji, po zakończonych studiach, bo nie widzę siebie na takim stanowisku.
LB: Jak zmienił сię taniec?
MK: Zajmując się od 16 lat tańcem, widzę tylko pozytywne zmiany. Jak już mówiłem, taniec pomaga ludziom stać się bardziej otwartymi i w 100% zgadzam się z tym stwierdzeniem. Zanim zacząłem zajmować się tańcem byłem nieśmiały, brałem wszystko do serca, a choreografia pomogła mi wyzwolić się z pewnych ram i pozwala łatwiej żyć. Jeżeli człowiek naprawdę znajduje swoją pasję, to nie zmienia się, a udoskonala i staje się wielkim człowiekiem. Nie ważne co to jest, taniec, piłka nożna, czytanie książek czy coś innego. Każda sprawa, która przynosi szczęście, czyni Cię człowiekiem. Takim, który żyje, a nie po prostu istnieje.
Zdjęcie: archiwum własne tancerza