Wydaje się, że XXI wiek można nazwać okresem rozumu, w którym żadne zabobony, niestworzone historie czy mity nie mają już prawa bytu. Skąd więc fenomen fantastyki? Może z powodu twardego stąpania po ziemi w zwyczajnych sprawach potrzebujemy odskoczni w świat pełen magii i bohaterów?
Gdy tylko pomyślę „Harry Potter”, to słyszę delikatną muzykę z początku filmu. Tak, fenomen młodego czarodzieja nie ominął również mnie. Głównym bohaterem powieści J.K. Rowling jest chłopiec, którego losy śledzimy od dnia jego jedenastych urodzin. Dostaje wtedy niezwykły list, w którym jest zaproszenie do szkoły magii i czarodziejstwa w Hogwarcie. To właśnie w tym miejscu samotny dotąd młodzieniec odnajduje swoich pierwszych przyjaciół, odkrywa historię własnej rodziny oraz stawia czoła ciemnym mocom.
Należę do pokolenia, które wręcz dorastało z Harrym Potterem. Kiedy on był nastolatkiem i wraz z wiekiem przeżywał swoje problemy, z podobnymi zmagaliśmy się i my. Pierwsze rozterki sercowe synchronizowały się z naszymi, wybory specjalizacji w szkole magii odbywały się w tym samym czasie co nasze przejście do gimnazjum. Być może jeszcze do dziś, niektórzy z moich rówieśników wciąż czekają na przyjście zagubionego zaproszenia do magicznej szkoły. Powieść w niedługim czasie doczekała się ekranizacji, każda z części osiągała ogromny komercjalny sukces. O Potterze stawało się coraz głośniej i głośniej.
Jest to powieść szczególnie bliska mojemu pokoleniu – chociaż swoich fanów znalazła także poza tą grupą. Poprzednie pokolenia miały jednak również swoich fantastycznych bohaterów i niezwykłe historie, a największym ewenementem fantastycznym na skale światową był Władca Pierścieni.
Czytaj cały artykuł w Intro Magazynie: Dlaczego w dobie racjonalizacji fantastyka smakuje tak dobrze?