Od dzieciństwa, naśladując moją rodzinę, nie rozstawałam się z książką. Z czasem postęp technologiczny przyniósł do mojego domu komputer, telewizor, w szkole zadawali coraz więcej zadań, aokazjonalne spacery stawały się coraz dłuższe. Czytałam z tą samą prędkością, którą wyćwiczyłam jeszcze w wieku 10 lat, dlatego liczba czytanych książek znacznie się zmniejszyła.
Tysiące informacji lawiną spadają na nas codziennie – zdążymy wyłapać niewielką część, bo gubimy się w tym gąszczu. Każdego dnia powstaje coś nowego – nowe odkrycia, wynalazki, badania. Powstaje też nowy typ współczesnego człowieka – bogatego, wysportowanego intelektualisty z dysfunkcją snu, co jest efektem ciągłego zwiększenia czasu poświęconego na samorozwój. Ale i takie poświęcenie wydaje się niewystarczające, bo co roku 10% informacji dezaktualizuje się co sprawia, że absolwent wyższej uczelni traci po 5 latach ponad połowę wiedzy uzyskanej w czasie studiów. Jednak istnieje przynajmniej częściowe rozwiązanie wspomnianych problemów – szybkie czytanie.
Praca, rodzina, sport, przyjaciele, podróżowanie i wiele innych niezbędnych spraw, ograniczają nasz codzienny czas wolny do kilku godzin. Zostawiamy niedoczytane książki na półkach, omijamy dziesiątki źródeł szukając interesującej informacji. A gdzie znaleźć czas do śledzenia choćby najważniejszej literatury fachowej? Przeciętny specjalista naszych czasów musi czytać 10 razy szybciej niż 20 lat temu. Trener szybkiego czytania i technik pamięciowych oraz właściciel rzeszowskiego oddziału szkoły TUBAJ z Bolesławca, Renata Pomarańska komentuje:
– Wzrost tempa czytania sprawia, że oszczędzamy czas. To, co zajmowało nam godzinę, teraz wykonujemy w 15 minut. Jeśli więc ktoś poświęcał na czytanie 2 godziny dziennie, to oszczędza 1,5 godziny. Jeśli to pomnożymy przez 5 dni w tygodniu, wychodzi nam, że oszczędzamy 7,5 godziny. A to prawie cały dzień w pracy. To tak, jakbyśmy pracowali cztery dni w tygodniu. Idąc dalej... W miesiącu zaoszczędzimy 30, a w roku aż 360 godzin.
Czytaj cały artykuł w Intro Magazynie: Szybkie czytanie: czy to w ogóle działa?