Reżyser, aktor, od roku także student Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania. O swoich doświadczeniach z teatrem opowiada Damian Janusz w rozmowie z Gabrielą Sitarz.
Gabriela Sitarz: W tak młodym wieku jesteś aktorem, reżyserem, a także założycielem Teatru Mimesis 2. Od czego zaczęła się Twoja przygoda z teatrem?
Damian Janusz: Od laurek... tak, od laurek, które czekały na powrót mamy z pracy. Zostawiałem je w drzwiach - wielkie serce narysowane kredką i uklecony wierszyk (śmiech). Później pozbyłem się całej otoczki i zostawiałem same wierszyki. W gimnazjum polonistka powiedziała mi, żebym czytał dużo Mrożka i Gombrowicza, ale mnie wtedy fascynowały porównania homeryckie, Sofokles, język łaciński i komedia dell'arte. Szkoła średnia natomiast to zainteresowanie awangardą i teatrem współczesnym. Przygoda jako taka zaczęła się od roli Żabki w „Brzydkim kaczątku” – jakoś w drugiej klasie podstawówki. Potem występowałem jako nauczyciel i ksiądz. Ciągle jednak słyszałem opinie: „nie nadaje się”.
Jak argumentowano te nieprzychylne opinie?
W poezji brakowało mi tchnienia opowieści. Może nie umiałem opowiadać, bo nawet już pisząc wiersze czułem suchość w gardle. Mimo to udało mi się wydać tom „Koszule”. W szkole średniej chodziłem na konkursy, brałem udział w seminariach humanistycznych, miałem okazję prowadzić wykłady. Wszędzie odnosiłem sukcesy. Przegrałem tylko jeden konkurs, ale wyszło mi to na dobre, dostałem po nosie, by tydzień później wygrać konkurs krasomówczy.
Praca aktora niewątpliwie wymaga wielu godzin przygotowań przed wyjściem na scenę. Co w tym wszystkim jest najtrudniejsze? Zdarzają się chwile zwątpienia?
Na początku jest tekst... Później reżyser, aktor, rzemiosło, sztuka, a na końcu widz. I teraz magią jest zrobić to w kolejności odwrotnej – zaczynając od widza. Zwątpień póki co nie miałem, bo nadal jestem w trakcie poszukiwań. Ostatnio postanowiłem, że będę tym trzecim okiem, które zaczyna od tworzenia, dokonywania wyborów. Wybory są najtrudniejsze, bo stawiają pytania. Staram się na nich skupiać. Jeśli kieruję się swoim sumieniem i rozumem - pozbywam się zwątpień. W sztuce nie wystarczy wyobraźnia, należy włączyć zdrowy rozsądek i szukać fundamentów.
Przeczytaj cały wywiad: Na początku jest tekst
Zdjęcie: Małgorzata Cieśla