Czy możliwe jest odrodzenie kultury studenckiej? Jak stworzyć własną grupę kabaretową jeszcze podczas studiów? Czy skecze mają coś wspólnego z teatrem? Na te i inne pytania odpowiada dr Łukasz Błąd – wykładowca Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania, artysta związany z kabaretem Kaczka Pchnięta Nożem – w rozmowie z Pauliną Grys.
Paulina Grys: Jak przedstawiało się jedno z najważniejszych zjawisk kultury niezależnej kiedyś? Chodzi oczywiście o teatr studencki.
Łukasz Błąd: Ja nie funkcjonowałem w teatrze studenckim, ale w kabarecie. Natomiast bardzo często te drogi się przecinały. Z historycznego punktu widzenia, teatry studenckie miały ogromne znaczenie dla rozwoju kultury studenckiej - kultury pisanej przez wielkie „K”. Wtedy studia były naprawdę rzeczą elitarną, a kluby studenckie centrum spędzania wolnego czasu dla najambitniejszej młodzieży akademickiej. Inicjatywy satyryczne również odgrywały dużą rolę.
Mógłby Pan wymienić z nazwy najważniejsze kabarety studenckie?
Najsłynniejszy był Studencki Teatr Satyryków i cały ruch tzw. STS-ów, który można zaliczyć zarówno do historii teatru, jak i kabaretu. W tym miejscu należy wspomnieć też Pstrąga, Cytrynę, czyli łódzkie kabarety studenckie, Wrocławski Kalambur. Miały one ogromną siłę oddziaływania. Oprócz tego można by wymienić dziesiątki, jeśli nie setki teatrów studenckich na wskroś dramatycznych. Chociażby słynny teatr Ósmego Dnia w Poznaniu.
Czy działalność studencka bywała przepustką do zawodowej kariery?
Bardzo często dochodziło do znakomitych transferów z ruchu studenckiego do działalności profesjonalnej. Chociażby Warszawski STS czy działający na wybrzeżu Bim Bom. To były kuźnie naprawdę wspaniałych talentów: Kobiela, Cybulski, Jacek Fedorowicz, Agnieszka Osiecka, Jarecki. Teatr studencki był bardzo ważny. Nie mówiąc już o tym, że teatr zawsze był kategoryzowany jako coś bardziej wartościowego niż kabarety studenckie. Poza tym teatry były znakomicie obudowane instytucjonalnie, miały zaplecze funkcjonowania ze strony uczelni albo organizacji studenckich.
A jaka jest współczesna kondycja teatru studenckiego?
Trudno mi powiedzieć. Sądzę, że przemiany jakie tam zachodzą, są podobne do tego, co można obserwować w kabarecie. Sama kategoria studenckości nie ma już chyba większego znaczenia. Po prostu są młodzi ludzie, którzy tworzą teatr. Mimo wszystko często odnosimy się, tęsknimy za tą kulturą studencką, rozumianą jako zjawisko, które funkcjonowało w PRL-u. Dalej tworzy się różne koła czy grupy teatralne przy uczelniach.
Dziś aktywność kulturalna studentów nie cieszy się już aż tak wielką popularnością. Dlaczego?
Po pierwsze studentów jest dużo więcej. Po drugie trochę ruch teatralny stracił na elitarności. Po trzecie nie ma ograniczenia, zamknięcia środowiskowego, które kiedyś wynikało z wielu uwarunkowań. Chociażby z cenzury, z innego sposobu studiowania. Społeczność studentów została rozhermetyzowana i nie ma takiej potrzeby, żeby tworzyć teatr w klubie studenckim, gdzie można sobie pozwolić na więcej. Są większe możliwości pozyskiwania mecenatu, to nie musi być tylko uczelnia, ale ośrodki samorządowe, fundacje, stowarzyszenia, domy kultury. Wcześniej droga biegła obowiązkowo przez cykl przeglądów i festiwali, imprez studenckich. Dopiero później można było mówić o działalności profesjonalnej. Odbywały się studenckie giełdy piosenki, a najlepsi kierowani byli na festiwale wyższej rangi. Wszystko się potem finalizowało na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie. Obecnie na scenach nie brylują laureaci festiwali studenckich, bo są inne ścieżki. Po prostu. Ktoś jest dobry, to zgłasza się do firmy fonograficznej albo idzie nawet do talent show, który jest nowoczesną formą dawnych giełd piosenki czy festiwali kabaretowych.
Przeczytaj cały wywiad: Kabaret to wielka przygoda
Zdjęcie: Adam Janusz