Podobno czas to pieniądz. Dlatego chcemy żeby informacje były przekazywane szybko, skrótowo i w ciekawej formie. My wymagamy, a media próbują się dostosować.
Korzystanie z Internetu jest dla nas codziennością. Współcześnie chcemy aby informacja docierała do nas szybko, niemalże natychmiastowo. Jeżeli tak się nie dzieje, zaczynamy snuć podejrzenia. Skoro nie piszą, to na pewno coś kombinują. Nikomu nie przychodzi do głowy, że dziennikarz stara się zweryfikować wiadomości, co z kolei wymaga czasu.
Powstanie Internetu, a później wejście w życie ery Web 2.0 spowodowało, że praca dziennikarza zmieniła się. Wcześniej, poprzez tradycyjne media, profesjonaliści przekazywali nam informacje z kraju i zagranicy. To ich zadaniem było węszyć, dopytywać i kontrolować to, co dzieje się na scenie politycznej. Kontakt z dziennikarzem był ograniczony. Komunikacja między nadawcą a odbiorcą była jednostronna.
Dzisiaj, w erze portali społecznościowych, większość ludzi związanych z tradycyjnymi mediami posiada konta na stronach takich jak: Twitter, czy Facebook. Internauta w łatwy i szybki sposób może wejść w interakcje z dziennikarzem, poprzez dodanie komentarza lub kliknięcie rozsławionego symbolu „LubięTo”.
Zmianie uległy również relacje między dziennikarzami a politykami. Często jest tak, że reporterzy czekając na konferencje prasową rządu, odświeżają z niecierpliwością Twittera, licząc na jakiś wpis ze strony ministrów. Aby być na bieżąco, zobowiązani są śledzić to, co dzieje się na portalach społecznościowych. Współcześnie, najważniejszym elementem przekazu informacji jest czas. Im szybciej, tym teoretycznie lepiej.
Taką sytuację świetnie wykorzystują politycy. Internet stał się dla nich miejscem, gdzie sami mogą kreować swój wizerunek. Dodatkowo, korzystanie z portali takich jak Facebook, Twitter czy Instagram prowadzi nie tylko do promocji danej osoby, ale również do upowszechnienia jej poglądów.
Przeczytaj cały artykuł: Szybkość przekazywanych wiadomości przede wszystkim
Ilustracja: Vadym Petrovskyi