Dzisiaj o czarnych dziurach i kotach, czyli w sumie to o tym samym... Zobaczmy, co działo się w nauce przez ostatnie 168 godzin!
#1 Tragiczny pożar i gra komputerowa
Chyba nikt dzisiaj nie ma wątpliwości, jaki temat zdominował wszystkie media w ostatnich dniach: pożar katedry Notre Dame, który mną bardzo wstrząsnął, zwłaszcza, że mam bardzo osobisty stosunek zarówno do całego Paryża, jak i samej katedry. Portale internetowe prześcigają się w informacjach dotyczących tego wydarzenia oraz publikują artykuły związane z tym tematem: czy to o historii samej katedry czy zabytków równie cennych, co ona.
Ja jednak chciałam skupić się na ciekawej informacji opublikowanej na stronie Antyradia. Autor artykułu twierdzi w nim, że za wzór podczas odbudowy kościoła posłuży jego cyfrowa wersja, tj. model Notre Dame stworzony do gry Assassin's Creed: Unity.
Dokładność odwzorowania
Według redaktora, Ubisoft (wydawca gry) stworzył bardzo dokładny trójwymiarowy model świątyni na potrzeby wspomnianego wyżej tytułu. Dostępne są laserowe skany wnętrza, w których położenie poszczególnych detali jest określone co do milimetra. W artykule przytaczane są słowa twórczyni owego modelu do gry, Caroline Miousse, która chwali się, że uwieczniła każdą cegłę, dzięki czemu w trakcie rozgrywki gracze mają do czynienia z niezwykle wierną kopią katedry.
Nie ukrywam, że to dość ciekawe i przełomowe zagadnienie. Użycie gry komputerowej po to, by odbudować bezcenny zabytek? Czas pokaże, jaką decyzję podejmą architekci, ale jeśli faktycznie skorzystają z pomocy Ubisoftu, będzie to na pewno początek zmiany myślenia wśród wielu ludzi, bo nagle się okazuje, że gra może być przydatna nie tylko do grania.
#2 Historyczne zdjęcie
Gdyby nie pożar Notre Dame, tematem, który dominowałby media (nie tylko te naukowe), byłoby pierwsze w historii zdjęcie czarnej dziury. Jedni przyjęli je z rozczarowaniem, drudzy im przypominają, że ten niewyraźny kształt jest dopiero początkiem pewnej ery. O co jednak w tym wszystkim chodzi?
Ogromna czarna dziura
Jak wskazuje dziennikzachodni.pl czarne dziury były dotąd jedynie obiektami, których jedynie "domyślaliśmy się", że istnieją - dlatego pierwsze w historii zdjęcie, które obiegło świat w ubiegłą środę, 10 kwietnia, stanowi w końcu "namacalny" dowód na naszą teorię. Sfotografowana czarna dziura nazwana M87 (od galaktyki, gdzie się znajduje - Messier 87), znajduje się w odległości około 500 miliardów kilometrów od Ziemi (!), ma średnicę 40 miliardów kilometrów (!!), a jej masa wynosi 6,5 miliarda masy Słońca(!!!). Jeżeli to nie stanowi dowodu tego, jak niesamowite są zdolności ludzkie, to ja już nie wiem co.
Polski akcent
Zaprezentowane zdjęcie stanowi efekt pracy zespołu Event Horizon Telescope, a autor artykułu zaznacza, że wśród nich była dwójka Polaków: prof. Monika Mościbrodzka z Radboud University w Holandii oraz dr Maciej Wielgus z Black Hole Initiative na Harvardzie.
Głębsze wyjaśnienia można znaleźć w artykule opublikowanym na portalu spidersweb.pl. Redaktor tłumaczy tam, czym naprawdę jest czarna dziura i wyjaśnia w jaki sposób Einstein "przewidywał" ich obecność w kosmosie.
Teleskop wielkości Ziemi
Autor artykułu przedstawia również, w jaki sposób zostało wykonane zdjęcie czarnej dziury. Projekt Event Horizon Telescope to tak naprawdę siatka radioteleskopów rozsiana po całej naszej planecie: nawet w takich "egzotycznych" miejscach jak Antarktyda, pustynie (Atakama w Chile) czy zbocza wulkanów (Hawaje, Meksyk). W ten sposób utworzono jeden duży teleskop wielkości Ziemi, dzięki czemu mogliśmy uzyskać przybliżenie na tak daleki obiekt, jakim jest M87. Autor podaje przykład, że gdyby skierować EHT na Księżyc, moglibyśmy odczytać napisy na metce amerykańskiej flagi znajdującej się tam od 1969 roku (o ile ma taką metkę).
Ja również wierzę, że to dopiero początek, chociaż nie jestem pewna, czy ktokolwiek z nas, zwykłych ludzi, jest w stanie pojąć rangę tego wydarzenia...?
#3 Wegańska dieta zwierząt
Teraz czas na odrobinę absurdu. Na portalu Miasto2077 pojawił się artykuł dotyczący... wegańskiej diety zwierząt domowych. Tekst jest stosunkowo krótki, ale zabrakło mi w nim zdroworozsądkowego podejścia - a jako właścicielka dwóch futrzastych kit, nie mogłam pozostać na to obojętna.
W dużym skrócie: w artykule przywołane są badania kanadyjskiego University of Guelph, które wskazują, że 27% badanych zdecydowało się na zmianę diety swoich zwierząt na roślinną (na czysto wegańską raptem 1,6%). Autor przytacza wypowiedź wiceprezeski British Veterinary Association, która przestrzega przed pochopną zmianą diety swojego psa, wskazując na to, że jej nieumiejętne komponowanie może przynieść więcej szkody niż pożytku (co w sumie nie jest bardzo różne od prowadzenia takiej diety u człowieka).
Dalej jednak redaktor przytacza argumenty popierające jednak zmianę żywienia swego czworonoga, przytaczając słowa niejakiej pani Lindsay Rubin - współzałożycielki firmy produkującej wegańską karmę dla zwierząt (co samo w sobie jest... mało obiektywne, delikatnie rzecz ujmując) - która twierdzi, powołując się na nienazwane badania, że konsumpcja mięsa przez zwierzęta domowe jest odpowiedzialna za jedną czwartą emisji gazów cieplarnianych.
Nie czepiałabym się, gdybym nie kochała swoich kotów albo bym ich nie miała i niewiele o nich wiedziała. Autor artykułu jednak niekonsekwentnie określa przedmiot badań, raz pisząc o zwierzętach domowych, innym razem o psach, a jeszcze gdzie indziej - o psach i kotach.
Rośliny dla mięsożerców?!
Nie znam się na psach, z własnych doświadczeń u znajomych wiem, że pies zje wszystko, choć w encyklopediach stoi jak byk, że to mięsożerca. Nie przestudiowałam sposobu żywienia psa (bo - jak dotąd - nie miałam ku temu potrzeby), by móc oceniać wpływ dodatku warzyw na jego życie. Jestem jednak właścicielką dwóch kotów i od dwóch lat z hakiem wciąż upewniam się, że dbam o nie najlepiej jak potrafię - czyli dobrze karmię.
Do czego zmierzam? Koty są wyłącznie mięsożercami, co oznacza, że jakakolwiek dieta wegetariańska albo - nie daj Boże - wegańska jest dla nich śmiertelnie niebezpieczna! Uważam, że jakikolwiek artykuł w temacie roślinnej diety zwierząt powinien zawierać wyraźny krytyczny komentarz do tego typu spraw - to nie jest wybór między dietą zawierającą mięso a wegetariańską dla człowieka (który jest wszystkożerny!), gdzie można przedstawiać zdanie za i przeciw w równej proporcji, aby było "obiektywnie". Tutaj sprawę należy określić jasno. Karmienie kotów roślinami jest bardzo szkodliwe.
#4 Zdrowsze koty trzymane w domu
Pozostając w temacie mruczków, na portalu kopalniawiedzy.pl pojawił się artykuł nt. kotów domowych. Otóż opublikowane zostały na łamach Biology Letters wyniki badań, które wskazują na to, że koty wypuszczane na zewnątrz są z trzykrotnie większym prawdopodobieństwem nosicielami patogenów i pasożytów niż koty trzymane w domach.
Jeszcze ciekawszym może być fakt, że prawdopodobieństwo zarażenia jest większe, im dalej od równika mieszka wypuszczany przez ludzi kot; za każdy stopień geograficzny zwiększa się o 4%. Naukowcy podsumowali swoje badania stwierdzeniem, że trzymanie kota w domu jest dobre dla jego (oraz naszego) zdrowia.
To powinien być kolejny argument w dyskusji z osobami, które postanawiają dać "wolność" zwierzętom, za które ponoć wzięli odpowiedzialność i są głusi i ślepi na przypadki ich potrąceń, otruć czy zaginięć.
#5 Niezwykły koń z przeszłości
W ciągu ostatniego tygodnia wspomniany już portal kopalniawiedzy.pl opublikował także dwa newsy dotyczące jednej sprawy. W zeszłym roku na Syberii znaleziono niezwykle dobrze zachowane źrebię konia leńskiego, które pochodzi sprzed ponad 42 tysięcy lat!
Niebawem klon?
Pierwszy artykuł donosi o tym, że rosyjsko-koreański zespół naukowców jest na bardzo zaawansowanym etapie prac nad sklonowaniem zwierzęcia. Ponoć trwają już poszukiwania surogatki, która urodziłaby młode dzięki uprzednio wyhodowanym komórkom. W pierwszej próbie klonowania ma wziąć udział klacz dosyć starej rasy - konia Jeju - ze względu na to, że konie leńskie wyginęły około 4 tysiące lat temu. Naukowcy bardzo entuzjastycznie podchodzą do projektu i wyrażają nadzieję, że ten eksperyment otworzy drogę dla prac nad "wskrzeszeniem" mamutów włochatych.
Najlepiej zachowane znalezisko
Drugi news również dotyczy owego źrebaka znalezionego w wiecznej zmarzlinie. Naukowcy ogłosili, że w ciele zwierzęcia znaleziono ciekłą krew - jest to najstarsza krew, jaką kiedykolwiek gdziekolwiek wykryto (przypominam: koń pochodzi sprzed ponad 42 tysięcy lat!). Prócz tego, jego narządy wewnętrzne zostały bardzo dobrze zachowane, zaś tkanka mięśniowa wciąż posiadała różowy kolor. Źrebak wciąż miał włosy na ciele, podczas gdy dotychczasowe znaleziska ich nie miały. Mały koń leński został zatem najlepiej zachowanym znaleziskiem paleontologicznym.
To trochę brzmi, jak scenariusz z filmu science-fiction, prawda?
W ten oto sposób kończymy dzisiejszy przegląd naukowych newsów tygodnia, z których dwa - jak dla mnie - są niewyobrażalne. Zostawiam Was na Święta z zadumą i zachwytem nad tym, jak niesamowitych rzeczy jesteśmy w stanie dokonać i jak niesamowity jest świat, w którym żyjemy. Zacznijmy to w końcu doceniać!